Sample text

"Książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni"

"
Książka stanowi cudowny przedmiot, dzięki któremu świat poczęty w umyśle pisarza przenika do umysłu czytelnika...Każda książka żyje tyle razy, ile razy została przeczytana."

"Książka - to mistrz, co darmo nauki udziela, kto ją lubi - doradcę ma i przyjaciela, który z nim smutki dzieli, pomaga radości, chwilę nudów odpędza, osładza cierpkości."

"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem."

sobota, 31 grudnia 2011

Czytelnicze podsumowanie roku 2011

Hej!
Jak tam mijają Wam ferie świąteczne? Mam nadzieję, że odpoczęliście i przeczytaliście mnóstwo wspaniałych powieści :)
Tym razem nie będzie recenzji, ale czytelnicze podsumowanie roku 2011. Niestety, moje zapiski o przeczytanych książkach prowadziłam dopiero od marca, więc w owo podsumowanie nie będzie wliczony ani styczeń ani luty. Przez ostatnie dziesięć miesięcy przeczytałam 121 powieści, myślę, że w styczniu i lutym przeczytałam może z dwadzieścia książek, więc wychodzi, że przez cały rok połknęłam ok. 140 dzieł literackich. Nie recenzowałam każdej książki, bo po prostu w życiu bym się z tym nie wyrobiła :)

Książką roku 2011 zostaje:
Zapomniany ogród” Kate Morton – Nie miałam żadnego problemu z wybraniem. Genialna powieść, miała niesamowity klimat, genialną fabułę, świetnych bohaterów, było widać, że autorka włożyła w nią całe swoje serce. Moim zdaniem to arcydzieło i dziwię się, że książka jest tak mało popularna.

Postanowiłam wybrać najlepszą książkę każdego miesiąca i tak to wygląda:
Marzec - „Moje drzewko pomarańczowe”, jeszcze nigdy nie płakałam tak mocno, jak przy tej książce.
Kwiecień - „Deklaracja” - ci, co czytali, wiedzą dlaczego. A ci, co nie, niech natychmiast to nadrobią :)
Maj -„Las zębów i rąk”, wierzcie lub nie, ale ta powieść w pewien sposób zmieniła moje życie.
Czerwiec – i tutaj nie potrafię wybrać jednej, więc „Żelazny król” - za Asha i „Czerwień rubinu” bo to niesamowita książka z niesamowitymi bohaterami.
Lipiec - „Błękit szafiru”, za Gideona, za to, że tak wciąga i w ogóle za wszystko.
Sierpień - „Dobrani”, bo ta książka ma to coś, nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak mi się podobała :)
We wrześniu nie przeczytałam nic szczególnie wyjątkowego.
Październik - „The Nine Lives of Chloe King”, był taki serial, który mnie oczarował, więc sięgnęłam po książkę, trochę gorszą od adaptacji, ale podobała mi się.
Listopad – znowu nie potrafię wybrać jednej książki, więc „Niepokój”, bo pokochałam Cole'a, „Nevermore. Kruk”, bo autorka ma niewyobrażalną wyobraźnię i „Światła września”, bo to w końcu Carlos Ruiz Zafon.
Grudzień – „Lucas”, bo książka była dziwna i do końca nie wiem, co o niej myślę.

Inne bardzo dobre książki, o których należy wspomnieć:
„Płonący stos” i „Płonący stos 2”
„Śmiertelny sekret”
„Jasper Jones”
„Uprowadzona”
„Dziewczyny z Hex Hall”
„Porzuceni”
„Cień nocy”
„Krwawy fiolet”
„Akademia wampirów” - czwarta i piąta część
„W pół drogi do grobu”
„Cisza”
„Wampiraci” - powtórzyłam sobie całą serię i przeczytałam najnowszą (5) część.

Rozczarowania, ale mimo to dało się czytać i nie było źle:
„Piękne istoty”
„Córka burzy”
„Ukryte”
„Pożeracz snów”
„Lucian”
„Łaska utracona”
„Miasto upadłych aniołów”
„Przyrzeczni”

Książki, po których mam bardzo złe wspomnienia, czyli te najgorsze:
„Inne okręty”
„Pocałunki z piekła”
„Nienasyceni”
„Rodzina Wenclów. Wspólnik”
„Tunele”

Trochę się tego uzbierało :). Ale to wszystko, co napisałam, to tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena i oczywiście nie wszyscy się ze mną zgodzą :P.

Życzę Wam sylwestra spędzonego we wspaniałym gronie przyjaciół. A w roku 2012 samych sukcesów w każdej dziedzinie i oczywiście wielu godzin spędzonych nad obłędną lekturą! 



sobota, 3 grudnia 2011

"Dom Jedwabny" - Anthony Horowitz



Sherlock Holmes powraca, na nowo zadziwiając wszystkich swoim talentem do rozwiązywania najdziwniejszych zagadek.

Sherlock Holmes, niesamowity detektyw o niesamowitej przenikliwości i inteligencji. Przyznaję się bez bicia, że nigdy wcześniej nie czytałam nic o tej, jakże znanej, osobistości. Nie miałam ku temu okazji i sposobności. Tak więc „Dom Jedwabny” autorstwa Anthony'ego Horowitza to moje pierwsze spotkanie z Holmesem, ale już teraz mogę Was zapewnić, że nie ostatnie. Mam zamiar w najbliższej przyszłości sięgnąć po dzieła Arthura Conan Doyle'a i poznać wcześniejsze przygody tego detektywa.

Wszystko zaczyna się, gdy obcy mężczyzna przekracza próg mieszkania przy Baker Street 221B i prosi Sherlocka Holmesa o pomoc. Ów człowiek podejrzewa, że ktoś go śledzi, czuje się zagrożony i liczy, że sprytny detektyw rozwiąże tę sprawę. Nie mija dużo czasu i okazuje się, że sprawca zaniepokojenia klienta Holmesa został zamordowany. Można by podejrzewać, że to koniec całego zamieszania. Nic bardziej mylnego. Detektyw odkrywa kolejną, powiązaną z pierwszą, intrygę, tym razem na większą skalę, w którą są zaangażowane największe osobistości ówczesnego Londynu. W pewien sposób Sherlock zajmuje się naraz dwoma sprawami, rozwiązanie każdej z nich zaszokuje czytelnika, ale także sprawi, że walnie się w czoło i spyta sam siebie: „dlaczego ja na to nie wpadłem?” Nieodłącznie asystuje detektywowi jego wierny towarzysz, doktor Watson, który odwiedziwszy go zaledwie na krótki czas, nie spodziewał się, że jego życie tyle razy stanie pod znakiem zapytania. A czym jest ów tytułowy Dom Jedwabny? Zdradzę tylko tyle, że to miejsce tak bardzo przesiąknięte złem i zepsuciem, że aż ciarki przechodzą.

Dla mnie największą i chyba jedyną taką prawdziwą wadą powieści „Dom Jedwabny” były przydługie opisy, które wstrzymywały akcję. Na przykład właśnie działo się coś niezmiernie ważnego, a tu opis pokoju czy przyrody. Kojarzyło mi się to trochę z Sienkiewiczowskimi opisami. Niektórzy na pewno uwielbiają, gdy dzięki precyzyjności autora, mogą sobie wszystko dokładnie, z każdym szczegółem, wyobrazić i dla tych odbiorców, krytykowany przeze mnie aspekt stanie się zaletą powieści. Ale mnie te opisy nużyły.

Jak już wspominałam, to była moja pierwsza styczność z „książkowym Sherlockiem”, więc nie mogę porównać tej powieści z wcześniejszymi dziełami o tym detektywie. Nie wiem, czy Anthony Horowitz sprostał zadaniu i oddał klimat, który panował w dziełach Arthura Conan Doyle'a, ani czy w odpowiedni sposób opisał samego Holmes, jak i Watsona, ani czy dobrze ukazał sposób, w jaki rozwiązywane były zagadki, intrygi. Tego stwierdzić nie mogę. Ale mogę zapewnić, że lektura „Domu Jedwabnego” była czystą przyjemnością, potrafiącą wzbudzić dreszczyk emocji w czytelniku. Z napięciem czekałam na wielki finał i rozwiązanie zagadki, bo niestety samej nie udało mi się wydedukować kto, co zrobił i dlaczego. Jestem pewna, że dzieło Horowitza jest prawdziwie dobrą powieścią, która przemówi do wielu czytelników i myślę, że usatysfakcjonuje tych, którzy od dawien dawna zaczytują się w przygodach sławnego detektywa.

Połknęłam tę powieść w zaledwie jeden dzień, nie byłam w stanie robić nic, dopóki nie dotarłam na ostatnie stronice „Domu Jedwabnego”, musiałam jak najszybciej poznać rozwiązanie tej zagadki.
Przekonajcie się sami, czy i Wy odnajdziecie drogę na Baker Street 221B i na krótki czas zamieszkacie pod jednym dachem z Holmesem i jego przyjacielem Watsonem.

Ocena: 9/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis, za co jestem bardzo wdzięczna.


środa, 30 listopada 2011

"Niepokój" - Maggie Stiefvater



Nie pozwól, żeby niepokój cię pochłonął!

Trylogia „Drżenie” została napisana przez Maggie Steifvater, znanej niektórym może z powieści „Lament”. Niedawno, po ciągnącym się w nieskończoność oczekiwaniu, trafił do księgarni „Niepokój” - drugi tom serii „Drżenie”. Bardzo mnie to cieszyło, mimo że pierwsza część nie podbiła mojego serca, to miło wspominałam czas spędzony przy jej lekturze. Tak więc zagrzebałam się pod mięciutkim kocykiem i zabrałam się za „Niepokój”, od tamtej chwili przepadłam dla świata, pochłonął mnie „Niepokój” - powieść i niepokój o losy bohaterów.

Głównymi bohaterami całej trylogii są Sam i Grace, para, która jest gotowa zrobić wszystko dla siebie nawzajem. Szczerze mówiąc, od początku pierwszej części nie bardzo przepadałam za nimi, nie żywiłam do nich negatywnych uczuć, ale także nie polubiłam ich nie wiadomo, jak bardzo. Więc w jaki sposób mogłam wczuć się w tę powieść, gdy bohaterowie niewiele dla mnie znaczyli? Na moje szczęście w „Niepokoju”, większą rolę odgrywa Isabel, królowa chłodu, mistrzyni ciętych ripost i bohaterka, którą zdecydowanie polubiłam. A także pojawiła się kolejna, całkowicie nowa postać: Cole. Ten chłopak zdobył moje serce. Był przegenialny! Każdy fragment z nim wywoływał uśmiech na moich ustach. Świetna postać, warto chociaż dla niej samej przeczytać tę książkę!

Kolejną wielką zaletą po Cole'u jest niesamowity klimat stworzony przez autorkę. Nie wiem dokładnie, z czego to się bierze, ale czułam się tak, jakbym to ja była w tej książce. Gdy któryś z bohaterów miał dreszcze z zimna, to i ja je odczuwałam. Wiosna, lato, jesień, zima – po lekturze dzieła Maggie Sfiefvater, to nie są zwykłe słowa. Za każdym z nich kryje się sieć znaczeń. Po lekturze „Niepokoju” te słowa nigdy nie będą dla mnie takie same, jak wcześniej.

Drżenie” skończyło się w niezwykle ciekawym momencie, ale także bardzo pozytywnie. Można by się spodziewać, że przyszłość Grace i Sama maluje się niezwykle kolorowo. Nic bardziej mylnego. Bohaterowie muszą borykać się z kolejnymi przeciwnościami losu. Sam musi opiekować się całą sforą, Grace próbuje przekonać rodziców, że jej związek to nie przelotny romans. A poza tym dziewczyna zaczyna chorować i żaden lekarz nie potrafi stwierdzić, co się z nią dzieje. Czy miłość bohaterów przetrwa? Jaką rolę w tym wszystkim odegra Cole i Isabel? Czeka Was na pewno wiele niespodzianek!

Ta powieść to naprawdę COŚ. Czyta się z zapartym tchem, nie sposób się oderwać, mamy piękny wątek miłosny, niektóre cięte uwagi Cole'a i Isabel potrafią rozbawić do łez. Czego jeszcze potrzeba, by mile spędzić czas? Uwierzcie mi na słowo, „Niepokój” to wyjątkowa lektura, której po prostu nie wolno ominąć! Powieść trafiła do grona moich ulubionych. Cóż jeszcze mogę dodać? Po prostu POLECAM. A sama z wielką niecierpliwością czekam na trzecią i ostatnią część i drżę ze strachu o losy „moich” kochanych bohaterów.

Ocena: 10/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Wilga, za co bardzo dziękuję!


A tu niesamowicie klimatyczny trailer do tej powieści:


niedziela, 20 listopada 2011

"Kuszące zło" - Keri Arthur



Czy dasz się skusić powieści „Kuszące zło”?

Kuszące zło” to już trzecia część serii „Zew nocy” napisanej przez Keri Arthur. Osobiście zapoznałam się z pozostałymi dwoma i nie było mowy, żebym tę sobie podarowała. Byłam ciekawa, co tym razem spotka Riley, czy zazna wreszcie szczęścia, a może jej życie jeszcze bardziej się skomplikuje (co wydawało mi się niemal niemożliwe, jednak bardzo się myliłam).

Uważam, że książki napisane przez Keri Arthur są oryginalne i nie przypominają żadnych znanych mi paranormalnych historii. Wątek miłosny zdecydowanie ma inną postać niż w innych powieściach, nie da się go jasno zakwalifikować, tak naprawdę nie wiadomo, kogo kocha główna bohaterka (jeśli kogokolwiek). Uwierzcie mi, ta seria naprawdę jest nietypowa i to w pozytywny sposób!

Riley, zostaje poddana ciężkiej próbie. Szef wysyła ją na misję, to kolejny krok na jej drodze do stania się strażnikiem, czego dziewczyna w żadnym wypadku nie chce. Jednak pragnienie, by uwolnić świat od świra, który wywrócił jej życie do góry nogami, jest znacznie silniejsze, dlatego podejmuje się tego ryzykownego zadania. Dostaje się w szeregi wroga. Czy uda jej się nie zginąć i pozbyć się tych złych istot, które sterroryzowały tyle istnień? Jeśli myślicie, że Wam to powiem, to bardzo się mylicie, przeczytajcie i przekonajcie się sami...

Bohaterowie występują ci, co w poprzednich częściach: nietypowi bliźniacy Riley i Rhoan, Quinn, zabójczy wampir, Jack, najdziwniejszy szef, jakiego można mieć. Oni wszyscy sprawiają, że tę powieść czyta się lekko i przyjemnie, a także że trudno się od niej oderwać. Ale nie bójcie się, oczywiście pojawi się parę nowych charakterów i tych dobrych, i tych złych.

Do kogo jest skierowana seria „Zew nocy”? Moim zdaniem trafi ona przede wszystkim do płci pięknej, nie chcę nikogo dyskryminować, ale wydaje mi się, że to właśnie dziewczynom/kobietom spodoba się bardziej. A wiek nie ma znaczenia. Powieść ma wydźwięk uniwersalny i powinna spodobać cię wielu czytelniczkom.

Jestem pewna, że ci, którzy czytali pozostałe dwie części i po tą sięgną, by poznać dalsze losy twardej i zabawnej Riley. Ta powieść trzyma poziom poprzednich części, jest równie ciekawa, wciągająca i dostarczająca wrażeń. Seria „Zew nocy” nie należy do grona moich ulubionych, tych jedynych, jednak zawsze cieszę się na możliwość ponownego spotkania z Riley, jej przyjaciółmi i wrogami zresztą też. Miło spędziłam czas, czytając „Kuszące zło”, myślę, że i Wam przypadnie do gustu, więc jeśli nie znacie Riley, to koniecznie to zmieńcie.

Ocena: 8/10

Książkę otrzymałam od Instytutu Wydawniczego Erica, za co jestem bardzo wdzięczna. 

 

niedziela, 13 listopada 2011

"Anielski ogień" - Courtney Allison Moulton



Anielsko dobra książka?”

Powieść „Anielski ogień” została napisana przez Courtney Allison Moulton. Na okładce widnieją trzy zdania, które mogą dużo nam powiedzieć o książce, a także o głównej bohaterce: „Jest silna. Jest wojownicza. Tylko ona może uratować świat.” Tak, znowu ratowanie świata. Jednak ucieszyło mnie, że bohaterka ma być twarda. Poza napisami na okładce znajduje się dziewczyna o rudych włosach, z mieczem w dłoni, a także w fajnych butach, które mi się niezwykle podobają. Moje pierwsze skojarzenie: „Rudowłosa” i „W pół drogi do grobu”, obie powieści bardzo mi się podobały i nie miałam ochoty na nieudolną kopię, jednak tamte powieści z tą nie miały wiele wspólnego.

Ellie dręczą zadziwiająco realne koszmary. W każdym z nich walczy z dziwnymi stworami, co zwykle kończy się jej śmiercią. Co one znaczą? Pewnego dnia dziewczyna spotyka dziwnego chłopaka imieniem Will, którego widok budzi coś w niej, jakieś dziwne, ulotne wspomnienia. Dziewczyna czuje, że zna go od wieków. I nie myli się. Will uświadamia jej, jak wielką posiada moc, kim jest, dlaczego istnieje i czego musi dokonać. Okazuje się, że Ellie żyje od bardzo dawna, za każdym razem kiedy umiera, rodzi się na nowo. Jako jedyna ma ona moc, by walczyć z kosiarzami, okrutnymi istotami, które zabierają ludzkie dusze do piekła i dążą do Apokalipsy. Teraz czeka ją naprawdę trudne wyzwanie. Czy sobie poradzi? Jedno jest pewne, Will za nic w świecie jej nie zostawi i zrobi wszystko, by dziewczynie udało się wypełnić powierzoną jej misję. Czy Ellie uniesie ciężar, który legł na jej barkach?

Największą wadą powieści są główni bohaterowie. Zdecydowanie nie zapałałam sympatią do Ellie, myślałam, że dostanę twardą, bezwzględną dziewczynę, a niestety to jej kompletne przeciwieństwo, Will to jedna, wielka, miękka klucha, a do tego strasznie nudna. Zachowanie obojga mnie irytowało, co zdecydowanie utrudniało czytanie. Polubiłam za to dwójkę przyjaciół Ellie: Kate i Chrisa, szkoda tylko, że nie odgrywali dużej roli w tej powieści.

Wydaje mi się, że autorka nie dopracowała wszystkich szczegółów w swoim debiucie; często gubiłam się w opisach fabuły, potrzebowałam chwili, by zajarzyć, kto jest kim i dlaczego oni ze sobą walczą. Dialogi były dość naiwne, a niektóre teksty Willa i Ellie po prostu śmieszne. Jednak to pierwsza powieść Courtney Allison Moulton, myślę, że ma ona potencjał i potem może być tylko lepiej!

Odpowiadając na pytanie zawarte na samym początku: „Anielski ogień” nie był anielsko dobry. Ogólnie czytanie tej powieści było całkiem przyjemne, tylko czasami następowały nudne momenty i odkładałam książkę, ale nie zdarzało się to nie wiadomo jak często. Uważam, że autorka miała całkiem ciekawy i oryginalny pomysł, tylko nie do końca wyszło jej zrealizowanie go. Jednak myślę, iż znajdą się osoby, którym powieść spodoba się bardziej niż mnie, dlatego polecam ją Wam na nadchodzące zimowe wieczory.

Ocena: 7/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję. 

 

sobota, 5 listopada 2011

"Światła września" - Carlos Ruiz Zafon


Zapalcie wszystkie światła, Cień nadchodzi!

Carlos Ruiz Zafon to dla mnie jeden z najlepszych pisarzy, z którymi miałam do czynienia. Uwielbiam wszystkie jego dzieła począwszy od „Cienia wiatru” poprzez „Marinę” i „Grę anioła”, a skończywszy na „Księciu mgły”. 3 listopada została wydana w Polsce przez Wydawnictwo Muza kolejna jego powieść: „Światła września”. Nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Jak tylko wpadła w moje łapki, zamknęłam się w pokoju i kazałam wszystkim zostawić mnie w spokoju.

Rodzina Sauvelle: matka, syn Dorian i córka Irene szukając lepszego życia, przeprowadzają się do Błękitnej Zatoki, to spokojna mieścina, pełna plotkujących ludzi. Tam pani Sauvelle rozpoczyna pracę dla nietypowego fabrykanta zabawek, w którego domu roi się od przeróżnych mechanicznych stworów. Wydaje się, że dla tej rodziny, doświadczonej przez los, nadeszły wreszcie lepsze czasy: dzięki godziwej zapłacie, nie będą musieli martwić się o pieniądze, a także mają zapewniony dom. Ale nic nigdy nie jest takie, jak się wydaje, pamiętajcie o tym. Niedługo po ich przyjeździe w niewyjaśnionych okolicznościach ginie Hannah, dziewczyna z miasteczka. Nikt nie jest w stanie określić, co jej się przydarzyło. Jej kuzyn, Ismael, pragnie pomścić jej śmierć i dowiedzieć się prawdy, pomaga mu w tym Irene Sauvelle. Ta ciekawość doprowadzi ich do mrocznych kwestii przeszłości tajemniczego fabrykanta zabawek. Na ich drodze stanie Cień, istota nie z tej ziemi, której jedynym celem jest zniszczenie życia swojemu właścicielowi. Egzystuje w ciemności, więc pod żadnym pozorem nie wychodźcie nigdzie bez latarek...

Jak w każdej książce Zafona i tu mamy wątek miłosny, który odgrywa pewną rolę w całej fabule, jednak nie jest najważniejszy. Klimat, tworzony przez tego autora jest niesamowity! Gdy się czyta, ciarki przechodzą po plecach, a przerażenie, które czują bohaterowie staje się twoim własnym. Polecam czytanie tej powieści, gdy na niebie świeci księżyc, wokół panuje cisza, a Ty siedzisz z herbatką pod kocem, to po prostu idealna atmosfera na lekturę „Świateł września”.

Jestem pewna, że ci, którzy mieli już styczność z Zafonem, bez wahania sięgną po „Światła września”, bo wiedzą, że każda powieść tego autora musi być dobra. A tym, nie znającym dotąd dzieł tego hiszpańskiego autora polecam „Światła września”, mroczną powieść pełną niezwykłego klimatu. Ta książka jest skierowana do wszystkich począwszy od młodzieży, a skończywszy na starszych osobach. Nie wahajcie się, naprawdę warto!

Ocena: 10/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Muza, za co jestem niezmiernie wdzięczna. 



Książki Carlosa Ruiza Zafona, wydane przez Wydawnictwo Muza, które z pełnym przekonaniem Wam polecam:
  1. „Cień wiatru”
  2. „Gra anioła”
  3. „Marina”
  4. „Książę mgły”
  5. „Pałac północy”
  6. „Światła września”

"The Nine Lives of Chloe King" - Liz Braswell



Umarłam, ale przeżyłam.” - a co by było, gdyby to zdanie odnosiło się do rzeczywistości?

Podczas wakacji na kanale ABC family leciał serial „The Nine Lives of Chloe King”. Obejrzałam wszystkie odcinki w internecie i naprawdę bardzo mi się spodobał. Poczytałam co nieco na temat tej produkcji i dowiedziałam się, że serial powstał na podstawie książki. Niestety, nie zapowiadało się na to, by jakieś polskie wydawnictwo zajęło się jej wydaniem. Dlatego przeczytałam „The Nine Lives of Chloe King” w oryginale. Mimo że mój angielski nie jest perfekcyjny :)

The Nine Lives of Chloe King” to trylogia, na którą składa się:
  1. The Fallen”
  2. The Stolen”
  3. The Chosen”
Jednak można także zakupić te wszystkie trzy części w jednej, wielkiej księdze.

Ta historia opowiada o na pozór zwykłej dziewczynie, która chodzi do szkoły, pracuje w sklepie z używaną odzieżą, a także ma problemy z chłopakami. Jednak po jej szesnastych urodzinach coś zaczyna się zmieniać. Chloe odkrywa w sobie dziwne zdolności: szybko biega, jest niesamowicie zwinna, dobrze widzi w ciemnościach, a do tego miewa... pazury. Na szczęście nie musi borykać się sama z tym wszystkim, istnieją inni tacy, jak ona, którzy wyjaśnią jej, kim tak naprawdę jest i skąd pochodzi. Gdyby to wszystko było takie proste; istnieje organizacja, Bractwo, które poluje na takich, jak ona. Chloe posiada coś, czego nie mają wszyscy inni: dziewięć żyć. Dlatego jej śladem rusza tropiciel, który ma tylko jeden cel: zabić ją. Czy dziewięć żyć wystarczy Chloe, by zapewnić sobie bezpieczeństwo?

Informacja dla fanów serialu i dla tych, którym nie do końca przypadł do gustu: początek książki może i jest do niego podobny, ale dalej to dwie różnie historie. Niektórzy bohaterowie się powtarzają: Alek, Brian, Chloe i jej mama, Amy i Paul – jednak wszyscy różnią się od swoich serialowych odpowiedników. I oczywiście nie braknie nowych postaci, które zmieniają bieg wydarzeń.

Czytanie tej powieści było wielką przyjemnością. Ani się obejrzałam, a znalazłam się na ostatniej stronie, żałując, że to koniec przygód z bohaterami, których naprawdę polubiłam. Polecam tę powieść wszystkim fanom serialu, opłakujących to, że „The Nine Lives of Chloe King” został anulowany. Jednak na pewno ta książka spodoba się także innym osobom, gdyż jest naprawdę świetnie napisana i ma te wszystkie cechy, jakich potrzebuje dobra powieść, by przykuć do siebie czytelnika.
Polecam wszystkim, którzy chcą doskonalić swój angielski w przyjemny sposób!

Ocena: 10/10, nie jestem pewna, ile w tym oceny serialu, a ile książki :P

Jeśli brakuje Wam serialu „The Nine Lives of Chloe King”, weźcie udział w tej akcji, a może przywrócą tę pełną uroku produkcję!

piątek, 4 listopada 2011

"Monster High. Upiór z sąsiedztwa" - Lisi Harrison



Czy w Twoim sąsiedztwie mieszka upiór? Nie? Jesteś tego całkowicie pewien?

Monster High” to seria książek skierowana przede wszystkim do młodzieży. Myślę, że powieść ta jest dość popularna i większość z Was o niej słyszała. Wszędzie o niej głośno, ostatnio będąc na zakupach, zauważyłam nawet zeszyty, kredki i piórniki z napisem „Monster High”. Czy wielkość rozgłosu powieści dorównuje jej poziomowi?

W społeczności „Monster High” bycie potworem to normalka. Połowy uczniów tam nie można nazwać ludźmi. A co jeśli Twój przyjaciel także nie jest tym, kim Ci się wydaje?

Bohaterowie „Monster High” powracają. Melody, Frankie, Cleo, Jackson, Brett, Bekka i wszyscy inni na nowo porywają czytelnika w swój przedziwny świat. Tym razem RAD-owcy (ruch atrakcyjnie dziwnych, inne określenie na potwory) pragną przekonać do siebie ludzi. Pokazać, że wcale nie są straszni, przerażający, źli. Melody i Brett (oboje należą do gatunku ludzkiego) pragną pomóc swoim nietypowym przyjaciołom. W tym celu zakładają organizację NUDI (normalsi uderzający w dyskryminujących idiotów). Frankie, pełna optymizmu, wraz z przyjaciółmi wymyśla sposób na pokazanie reszcie świata, że potwory pragną tylko normalnego życia i nikogo nie zjedzą, gdy tylko nadarzy się taka okazja. Otóż Brett nakręci film, składający się z wywiadów z RAD-owcami. Tylko czy to dobry pomysł? Jak zareaguje świat na taką niespodziankę? Czy aby na pewno przyniesie to RAD-owcom korzyści?

Styl Lisi Harrison jest bardzo lekki. Autorka posługuje się prostymi zdaniami. Używa zwrotów takich jak współczesna młodzież. Moim zdaniem udaje jej się to całkiem dobrze. Jednak do mnie ten język nie do końca trafiał i czynił tę powieść, moim zdaniem, dziecinniejszą.

Podsumowując, „Monster high. Upiór z sąsiedztwa” to książka skierowana przede wszystkim do młodzieży poniżej czternastego roku życia, idealna na piątkowe popołudnie, kiedy człowiekowi nic się nie chce. Niestety, ja miałam za duże wymagania, po obiecującej pierwszej części, zawiodłam się na „Upiorze...”. Jeśli potrzebujesz „odmóżdżacza” i/lub pochłaniacza czasu to ta powieść jest zdecydowanie dla Ciebie. Jeśli jednak należysz do grona czytelników szukających w książkach czegoś więcej niż rozrywka, to możesz sobie podarować tę pozycję :)

Ocena: 7/10

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Bukowy las, za co jestem wdzięczna.



Premiera 3 części, która ma przede wszystkim skupiać się na pannie Clawdeen Wolf, jest przewidziana na wiosnę 2012. Kto wie, może przeczytam!

wtorek, 20 września 2011

"Inne okręty" - Romuald Pawlak


Inne okręty” - powieść dla miłośników historii o Inkach

Są książki, których wystarczy przeczytać tylko opis albo zobaczyć okładkę, a już się wie, że nie są dla Ciebie. Tak właśnie miałam z powieścią Romualda Pawlaka pod tytułem „Inne okręty”. Wiedziałam, że nie przypadnie mi do gustu. I miałam rację. Z poczucia obowiązku dotarłam do końca, ale była to ciężka droga.

Trudno napisać mi recenzję, gdyż powieść „Inne okręty” nie wywarła na mnie żadnego wpływu, ani nie znienawidziłam jej bohaterów, ani mi się oni szczególnie nie spodobali. Pozostawiła mnie kompletnie obojętną, o ile ktoś nie każe mi jej czytać po raz drugi.

Głównym bohaterem jest Pedro de Manjarres, który przewodzi hiszpańskiej karaweli. Pokochał on indiańską dziewczynę, Asarpay. Gotowy jest dla niej zrobić niemal wszystko. Dlatego w niesmak mu, że wybuchła wojna pomiędzy jej ludem a Hiszpanami. A co jeśli to wydarzenie ich rozdzieli już na zawsze? Ale w książce nie skupiamy się tylko na Pedrze i dziejach jego miłości, są tam także opisy walk, intryg.

Czytało mi się topornie, musiałam zmuszać się, by usiąść i zapoznać się z chociaż jedną stroną. Cóż mogę napisać ponadto, iż cieszę się, że ta lektura już jest za mną? Ale miłośników historii w każdej postaci i takiego rodzaju literatury ta pozycja może zainteresować. Nie przekreślajcie jej ze względu na moją opinię, to wina tylko tego, że nie gustuję w powieściach historycznych.
Ale kto wie, co czeka Was?

Ocena: 3/10

Książkę otrzymałam od Instytutu Wydawniczego Erica, za co dziękuję. 

 

niedziela, 18 września 2011

"Tańcząca" - Sarah Rubin


Marzenia są po to, by je spełniać.

Każdy z nas marzy, czasami o gwiazdce z nieba, a czasem o tym, by następnego dnia święciło słońce. Nie ma marzeń mniej ważnych od innych. W „Tańczącej” podobało mi się to, że główna bohaterka była tak wytrwała w swoim marzeniu i robiła wszystko, żeby je spełnić. Powieść stworzona przez Sarah Rubin zachwyca swoim pięknem i subtelnością.

Autorka posługuje się soczystym językiem, który nadaje tekstowi barwę i realność. Miałam wrażenie, że te wszystkie wydarzenia dzieją się tuż przed moim nosem. Widziałam je oczami wyobraźni, co było naprawdę niesamowite.

Historia opowiada o Casey, dziewczynie wychowywanej przez mamę i kochającą babcię w trudnych warunkach, pieniędzy ledwo starcza na podstawowe potrzeby. Bohaterka nie powala urodą: ma odstające uszy, pełno piegów, koślawe kolana. Od zawsze marzy o jednym: chce tańczyć. Nigdy nie pobierała żadnych lekcji tańca, gdyż nie było jej na to stać, ale ma wrodzony talent i ogromny zapał. By spełnić swoje największe marzenie sama musi zarobić na bilet autobusowy do Nowego Jorku, w którym odbywają się przesłuchania do sztuki. W imię tego łamie daną sobie przysięgę: zatrudnia się w najbardziej znienawidzonym przez siebie miejscu, w szpitalu, w którym pracuje jej mama i babcia. Ale udaje jej się. Nim się obejrzy, siedzi w autobusie mknącym prosto do Nowego Jorku, miejsca, gdzie jej marzenia mogą się spełnić. Czy uda jej się? Czy odnajdzie się w tak wielkim mieście? Czy pokona wszystkie przeciwności losu?

Bardzo polubiłam główną bohaterkę. Najbardziej podobało mi się to, że przez cały czas wiedziała, czego chce i do czego dąży. Mimo tego, że los nie potraktował jej łagodnie: nie miała ojca, jej rodzinie brakowało pieniędzy, dała radę. Dążenie do spełnienia marzenia kosztowało ją wiele wysiłku, zachodu i pracy, ale nie wycofała się i ani razu nie zwątpiła.

Mimo że w książce dużą rolę odgrywa taniec, to nie polecam jej tylko miłośnikom tej sztuki, ale także tym, którzy nigdy nie przestają marzyć i drobnymi kroczkami dążą do obranego przez siebie celu. „Tańcząca” jest skierowana do dużego grona odbiorców, wydaje mi się, że spodoba się i dorosłym i nastolatkom, każdemu.
To pełna uroku powieść, która sprawia, że podczas lektury samemu ma się ochotę zatańczyć, nawet jak się nie potrafi.

A to ostanie zdanie książki, które wyjątkowo mi się spodobało:
Nazywam się Casey Quinn, jestem tancerką i nigdy nie przestanę nią być. Słyszycie? Nigdy. Nigdy!”

Ocena: 8,5/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Egmont, za co serdecznie dziękuję.



„Tańcząca” pojawi się w księgarniach już w październiku!

czwartek, 15 września 2011

"Ava Farris. Podwójna tożsamość" - Isabela Misztal


Jak to jest mieć dwie tożsamości i musieć to ukrywać?

Ava Farris. Podwójna tożsamość” to książka z gatunku paranormal romance napisana przez polską autorkę Isabelę Misztal. Nie obawiałam się, że będzie to zła lektura, po opisie, czułam, że musi być wyjątkowa i naprawdę cieszyła mnie świadomość, że osoba, która napisała tę powieść włada tym samym językiem, co ja. Byłam szalenie ciekawa, czy ten utwór okaże się hitem. Niestety, czytanie zajęło mi trochę czasu ze względu na ilość obowiązków.

Od początku wiemy, że Ava Farris, główna bohaterka, boi się czegoś i nie do końca jest normalna. Tylko co dokładnie znaczy bycie normalnym? Dziewczyna stara się nie rzucać w oczy, co bardzo dobrze jej wychodzi, aż do momentu, gdy poznaje Nathaniela, dla którego będzie chciała zdjąć maskę, jaką od tak dawna nosi. Od początku jakaś dziwna siła przyciąga do siebie tę dwójkę. Tylko czy na pewno jest na tyle bezpiecznie, by Ava mogła pozwolić sobie na szczęście?

Oprócz Avy w książce występuje także wiele ciekawych postaci. Poczynając od jej brata, Thomasa, i rodziców, przez Nate'a, kończąc na Davidzie. Każdy z nich zmaga się z własnymi problemami i odgrywa inną rolę w życiu bohaterki. Przyjaciele Avy stali się moimi, a jej wrogów nienawidziłam równie mocno, jak ona.

W „Avie Farris. Podwójna tożsamość” mamy wiele wątków, jest jeden główny, ale także mnóstwo pobocznych o całkiem dużym znaczeniu. I to zdecydowanie mi się podobało. Autorka nie potraktowała niczego na wyrost i każdemu szczegółowi poświęciła chwilę.

Jedyną rzeczą, która nie bardzo mi się spodobała, był kierunek, w którym zmierzał związek Nate'a i Avy. Niektóre ich dialogi były przesłodzone, czasem aż do przesady. Niestety, Nate nie trafia do grona moich ulubionych facetów, za niektóre głupoty, które zrobił. Wątek miłosny na pewno trafi do gustu wielu osobom, choć ja nie byłam do końca usatysfakcjonowana.

W książce pojawiały się ciekawsze i nudniejsze momenty. Czasami nie byłam w stanie odłożyć „Avy Farris”, a czasem robiłam to bez żadnego problemu. Jednak ostatnie sto stron przyciągnęło moją uwagę na tyle mocno, że cały świat nie miał znaczenia, z zapartym tchem słuchałam historii Avy, zwierzeń Nate'a. Autorka wykonała kawał dobrej roboty i stworzyła super historię powiązaną z fascynującym wątkiem Atlantydy. Do końca trzymała nas w niepewności, budując z dużym wyczuciem napięcie.

Polecam ją nie tylko fanom miłosnych, paranormalnych historii, ale także tym, którzy uwielbiają marzyć i wkraczać w magiczny, niepowtarzalny świat. „Ava Farris” naprawdę mnie poruszyła i sprawiła, że na chwilę zapomniałam o tym stosie zadań z matematyki czekającym na mnie. A przecież właśnie o to chodzi w czytaniu.

Ocena: 8/10

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Amok.

czwartek, 18 sierpnia 2011

"Ambicja" - Kate Brian




Dokąd prowadzi ambicja?

Autorka „Ambicji” wydawała mi się taką drugą Meg Cabot, co zawsze powodowało, że miałam ochotę przeczytać książki Kate Brian. Jednak jakoś nigdy wcześniej nie znalazłam okazji, możliwości, by po nie sięgnąć. Dopiero niedawno mi się udało. „Ambicja” to pierwsza książka Kate Brian z jaką miałam do czynienia, a trzeba wspomnieć, że to siódmy tom serii „Tylko dla wybranych”. Liczyłam, że jakoś się odnajdę, że nie jest bardzo związana z poprzednimi częściami. I na szczęście się nie zawiodłam. Udało mi się zrozumieć, o co w niej chodzi. Czy rzeczywiście styl autorki przypomina Meg Cabot?

Reed Brennan to wychowanka i jednocześnie prezeska internatu Billings. Dyrekcja z powodu ostatniej w nim imprezy i kilku innych zaistniałych wykroczeń zagroziła, że go zamknie. Dla dziewczyny to miejsce jest niczym dom i w żadnym razie nie chce go opuszczać. Dlatego proponuje dyrektorowi, że uzbiera pięć milionów, a w zamian on wstrzyma swoją decyzję. Zarząd internatu przyjmuje jej propozycję. Tylko skąd wziąć tyle kasy? Bohaterka postanawia wraz ze swoimi przyjaciółkami wydać przyjęcie dobroczynne, na którym będą zbierać pieniądze. Sama organizacja jest wystarczająco trudna, jednak Reed musi zmagać się jeszcze z innymi problemami. Rzucił ją Josh, jej chłopak, którego naprawdę kochała. Czy uda jej się uratować związek i odzyskać go? Na dodatek ktoś podrzuca jej rzeczy niedawno umarłej dziewczyny. Kto pragnie ją pogrążyć? O co chodzi? Życie dziewczyny ulega gwałtownej zmianie, z którą musi sobie radzić, a najgorsze jest to, że nie wie, komu może ufać, a kto chce jej dokopać. Co zrobi bohaterka i dokąd ją to doprowadzi?

Gdy bohaterka wspominała różne wydarzenia z przeszłości, widziałam, ile mnie ominęło przez to, że zaczęłam od siódmej części. Dlatego na pewno kiedyś przeczytam pierwsze sześć. A w tej chwili z niecierpliwością czekam na ósmą (jeszcze nie wydaną), gdyż „Ambicja” skończyła się nadzwyczaj ciekawie i naprawdę chcę się dowiedzieć, co będzie dalej.

Ambicja” to dobra książka dla nastolatek. Lekka w odbiorze, przyjemna w każdym momencie. Nawet był czas, gdy zaczęłam bardzo martwić się o losy bohaterki, bałam się, że coś jej się stanie. „Ambicja” nie przypominała mi książek Meg Cabot, które bardzo cenię. I w żadnym razie nie jest to wada, bo Kate Brian ma swój własny styl, także świetnie pisze i ma super pomysły.

Ocena: 8/10

Książkę otrzymałam od Księgarni Matras, za co bardzo dziękuję. 

 
Mimo wszystko myślę, że najlepiej zacząć serię od początku, a oto lista wszystkich dotąd wydanych części:
  1. Tylko dla wybranych”
  2. Impreza zamknięta”
  3. Poza zasięgiem:
  4. Kto się przyzna”
  5. W wąskim gronie”
  6. Impreza musi trwać”
  7. Ambicja” 
    _________________________________________
    Mam do Was prośbę: czy moglibyście wziąć udział w tej petycji: Chloe King Będę Wam bardzo wdzięczna :)
     

"Mag w czerni" - Jaye Wells




Kłopoty zawsze znajdują Sabinę Kane

Po skończeniu „Rudowłosej” niezwłocznie sięgnęłam po „Maga w czerni”. Chciałam więcej Sabiny, jej dziwacznych przyjaciół i ciekawych, poplątanych przygód. Autorka znowu oczarowała mnie podczas lektury, a także ponownie zabrała w magiczny świat. Od razu mogę powiedzieć, że druga część jest jeszcze lepsza niż pierwsza!

Akcja powieści rozpoczyna się kilka dni po zakończeniu się fabuły „Rudowłosej”. Sabina wraz z Adamem wyrusza w podróż, by dostać się do swojej rodziny od strony magów, którzy bardzo pragną ją poznać. Oczywiście nie obywa się bez przygód. Podczas drogi napada na nich kilku wampirów, na szczęście i bohaterka i Adam uchodzą z życiem. Na miejscu, na ziemiach magów, okazuje się, że ktoś próbuje zabić Sabinę i kilkakrotnie prawie mu się to udaje. Dziewczyna musi mocno na siebie uważać. Do tego ciągle grozi wojna między magami a wampirami, która na pewno dobrze się nie skończy. Czy Sabina połapie się, czemu ciągle grozi jej niebezpieczeństwo? Czego wszyscy od niej chcą? Czy przeżyje?

W drugiej części zostają „starzy” bohaterowie, ale także pojawia się wiele nowych, interesujących, mrocznych postaci, które można polubić albo znienawidzić. Między magiem, który występował już w „Rudowłosej” a Sabiną zaczyna rodzić się uczucie, co mnie zdecydowanie cieszy. Uwielbiam książki z wątkami miłosnymi, więc zapewniam Was, że tu on także występuje.

Ten cykl został porównany z pisarstwem Richelle Mead, o ile w pierwszej części nie udało mi się znaleźć większego podobieństwa, to tu je odczułam. Nie chodzi mi o żadne konkretne momenty, bohaterów czy intrygi, ale o to, jak ja się czułam podczas czytania. Zostałam po prostu wchłonięta, tak samo jak podczas lektury „Akademii Wampirów”, obie autorki potrafią stworzyć świat porywający od pierwszej strony.

Polecam tę powieść fanom paranormalnych historii, którzy nadal je lubią, ale szukają czegoś więcej niż miłosnej bajeczki. Bo tu na pewno znajdziecie zaskakujące zwroty akcji, super intrygi, które są niczym pajęcza sieć tylko czekająca na złapanie Sabiny. Ja świetnie bawiłam się podczas czytania, nie raz na moją twarz wypływał uśmiech spowodowany zabawnymi wypowiedziami koto-demona. A teraz marsz do księgarni :) Zacznijcie swoją przygodę z Sabiną!

Ocena: 9/10

Za książkę jestem bardzo wdzięczna Wydawnictwu Rebis.



Przygodę z Sabiną radzę zacząć od czytania pierwszej części noszącej tytuł „Rudowłosa”.
A tu link do mojej recenzji.

wtorek, 16 sierpnia 2011

"Rudowłosa" - Jaye Wells




Nieposkromiona dziewczyna + niebezpieczna misja pełna ukrytych intryg = wielki kryzys

W „Rudowłosej” mamy ten specjalny rodzaj bohaterki, który tak lubię. Twarda, bezwzględna, niebezpieczna i drażliwa. Takimi cechami można opisać Sabinę Kane. Ze względu na nią sięgnęłam po tę powieść. A skoro „Rudowłosa” została porównana do powieści Richelle Mead (jednej z moich ulubionych pisarek), musiała coś w sobie mieć. Więc czemu jej nie przeczytać?

W świecie stworzonym przez Jaye Wells żyje wiele ras i ciekawych stworzeń. Autorka nie ograniczyła się tylko do jednych paranormalnych istot. Mamy wampiry, magów zwanych nekromantami, nimfy, demony, które wcale nie są demoniczne. Ich udział sprawia, że historia tryska poczuciem humoru i przeróżnymi zwrotami akcji.

Sabina Kane to wampir i mag w jednym, co samo w sobie wydaje się niemożliwe, nienaturalne i obrzydliwe. Babcia Lawinia, która cały czas wytyka jej mieszaną krew, wychowała ją na wampirzą zabójczynię gardzącą innymi rasami. Gdy surowa opiekunka kazała bohaterce zabić przyjaciela, Davida, bo podobno zdradził swoich przełożonych, nie zawahała się. Z wielkim oddaniem wypełniła powierzone jej zadanie. A zaraz potem czekało na nią następne. Miała dostać się w szeregi wroga, tam poznać jego plany i słabości, a potem go zabić. Jednak zadanie okazuje się bardziej skomplikowane niż można by przypuszczać, gdyż zagraża ono bardzo niestabilnemu pokojowi między magami i wampirami. Sabina próbuje rozeznać, o co tak naprawdę chodzi, kto jest po jej stronie i komu może ufać. Podczas przygód poznaje kilku przyjaciół: maga, który wydaje się wiedzieć coś o jej rodzinie, coś, o czym ona nie miała pojęcia, zwariowaną nimfę i zabawnego kota-demona. Odkrywa także swoją nową moc i prawdę o swoim pochodzeniu. Do czego to doprowadzi? Czy jej babcia czegoś przed nią nie ukrywa? Co wybierze bohaterka? Po której stronie stanie?

Rudowłosa” została napisana z pomysłem i wielką dozą poczucia humoru. Jednak znajdą się także smutne momenty, potrafiące wzruszyć czytelnika. Przez powieść przewijają się najróżniejsze postacie. Pojawiają się także ciekawe wątki zaczerpnięte z mitów i Biblii, które zaciekawią każdego..

Jakbym miała do jakiejś innej książki porównać przygody Sabiny to zdecydowanie byłyby to powieści z cyklu „Zew nocy” autorstwa Keri Atrhur, więc fanom jej twórczości polecam „Rudowłosą”. Co je łączy? Twarda bohaterka, która jest córką przedstawicieli dwóch ras, super intryga i równie lekki i przyjemny styl pisania.

Jak można oprzeć się sile przyciągania świata, w którym przyszło żyć Sabinie? Może nie jest idealny, nie akceptuje mieszańców, potrafi być brutalny, ale zawiera wielkie ilości magii, brakującej mi w naszym szarym, spokojnym, zwykłym świecie. Nie ma mowy o nudzie podczas lektury. Co chwilę coś się dzieje, a to pojawia się znienacka demon, a to ktoś próbuje cię zabić. Debiut Jaye Wells nie zawiódł mnie, za to porwał w sieć pełną intryg. Z wielką ochotą zabieram się za drugą część przygód Sabiny Kane!

Ocena: 8.5/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis, za co serdecznie dziękuję.


Została już także wydana druga część przygód Sabiny pod tytułem „Mag w czerni”. Spodziewajcie się wkrótce recenzji. A tak się prezentuje:

Sabina Kane nie jest w najlepszych stosunkach z rodziną. Babka, przywódczyni rasy wampirów, pragnie jej śmierci. Kiedy przybywa do Nowego Jorku, by poznać krewnych ze strony ojca (maga), spotyka ją rozczarowanie - wszyscy ją uważają za wybrankę, która zjednoczy mroczne rasy. Tymczasem na jej drodze stają demony, wilkołaki i dawny partner...

niedziela, 14 sierpnia 2011

"Uprowadzona" - Lucy Christopher


Jak wrócić do normalnego życia po porwaniu?

Nigdy nie zastanawiałam się, jak by to było zostać porwaną. Jednego dnia żyć normalnie a drugiego już nie. A przecież takie przygody się zdarzają. Od czego to zależy, że akurat ty znikniesz? Co kieruje porywaczem? Historia opisana w „Uprowadzonej” mogła przydarzyć się każdemu. Ale padło na Gemmę. Dlaczego?

Książka jest napisana w formie listu Gemmy do Tylera pisanego przez nią po powrocie do dawnego życia, sprzed porwania. Interesujący zabieg, który bardzo mi się spodobał. Nadaje on wydarzeniom głębi, ponieważ śledzimy je z różnych perspektyw czasowych. Wiemy, co myślała bohaterka podczas różnych sytuacji w przeszłości, a także jak ocenia je współcześnie.

Gemma czeka na swój lot na lotnisku, właśnie pokłóciła się z rodzicami, którzy zostawili ją na chwilę samą, by mogła otrzeźwieć po nieporozumieniu. Przystojny facet kupuje jej kawę. Siadają razem przy stoliku i rozmawiają. Nagle wszystko się zmienia. Bohaterka traci kontakt z rzeczywistością, nie jest sobą, tak jakby ktoś podał jej jakieś prochy. Nie rozumie, co się dzieje. A gdy na powrót odzyskuje siebie, znajduje się w obcym miejscu. W domku. Na pustyni. Z daleka od jakiejkolwiek cywilizacji. Jedynym człowiekiem w promieniu wielu kilometrów jest Tyler, mężczyzna, który postawił jej kawę. Gemma została uprowadzona. Czy to możliwe, że już nigdy nie zobaczy swojej rodziny, domu, przyjaciół i wszystkiego, co znała? Czego chce porywacz? Jej śmierci czy jej ocalenia? Jak przetrwać i wrócić do swojego życia? Co wybierze Gemma? Walkę? Jak może uciec pustyni otaczającej ją zewsząd?

Tyler wywozi Gemmę do Australii, pełnej piasku, kamieni i bezlitosnego słońca. To tam przychodzi jej żyć w trudnych warunkach, to tam zmienia się z każdą chwilą. Niezwykłe jest zakończenie książki, w którym Gemma analizuje trzy możliwe finały swojej i Tylera historii.

Z każdą stroną coraz bardziej pochłaniał mnie świat wykreowany przez Lucy Christopher. Świat pełen brutalności, zniewolenia, miłości, potrzeby ocalenia, a także wyborów, które w gruncie rzeczy zawsze są, tylko nie zawsze dostrzegamy ich możliwość. Zachwycający jest sam pomysł autorki, a bohaterzy, których stworzyła mają wiele wymiarów, na przykład Tyler niby brutalny porywacz, ale pod tą skorupą skrywający zagubionego chłopca z trudną przeszłością, potrzebującego pomocy.

Co tu dużo pisać, jestem pod ogromnym wrażeniem. „Uprowadzona” wryła mi się głęboko w pamięć i pewnie w przyszłości wrócę do niej, może znajdę jeszcze coś ukrytego między wierszami? Warto poświęcić jej chwilę i przeczytać. Ten thriller nie zawsze był łatwy w lekturze, jednak zawsze trzymał czytelnika w napięciu. „Uprowadzona” uprowadzi każdego z Was do Australii.

Ocena: 9.5/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Wilga, za co jestem niezmiernie wdzięczna.

piątek, 5 sierpnia 2011

"Córki łamią zasady" - Joanna Philbin


Pieniądze nie są najważniejsze
Córki łamią zasady” to już druga część z cyklu napisanego przez Joannę Philbin. Nie miałam styczności z tomem pierwszym, ale nie jest to niezbędne do zrozumienia jej treści. Nie wiedziałam czego się do końca spodziewać. Oczekiwałam kolejnej powieści o bogatych nastolatkach i ich wymyślonych problemach. Ale nie to dostałam, a zatem co?

Bohaterka to Carina Jurgensen, dziewczyna chodząca do liceum i będąca córką jednego z najbogatszych ludzi na świecie. Nic więc dziwnego, że kupuje ubrania za wielkie sumy, ma dostęp do niewyobrażalnej ilości gotówki i żyje niczym księżniczka. Jednym z nielicznych jej problemów jest słaby kontakt z ojcem, który praktycznie jej nie zna i nie próbuje tego zmienić, a sama dziewczyna za nim nie przepada.
Pewnego dnia kierowana złością zamieszcza o nim niezbyt miłe informacje w internecie, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Ojciec na początku próbuje ją surowo ukarać, ale dziewczyna dzięki pomocy swoich przyjaciółek wychodzi cało z opresji. Jednak jej tata znajduje inny pomysł, by na zawsze zapamiętała, że ojcu nie wolno podpadać: odcina ją od forsy. Dziewczyna przyzwyczajona do wszelakich luksusów, musi radzić sobie z naprawdę niskim kieszonkowym. Do tego chłopak, który od dawna jej się podoba, wydaje się nią zainteresowany i proponuje wspólny wyjazd, tylko to kosztuje. Skąd ma wziąć tysiąc dolarów? Odpowiedź wydaje się prosta: potrzebuje pracy. Znajduje ją jako organizatorka Balu Zimowego A dostała ją tylko dlatego, że wszyscy uważają, że wykorzysta kontakty swojego ojca i na przyjęciu będzie grał najlepszy DJ, jedzenie będzie od najlepszego kucharza itd. Nikt oprócz jej dwóch najlepszych przyjaciółek, nie wie, jak stoi z kasą i że to wcale nie będzie bułka z masłem. Co w takiej sytuacji może zrobić Carina? Na pewno się nie podda, będzie improwizować. Podczas tych przygotowań naprawdę mocno się zmieni i dostrzeże, że żeby zrobić coś naprawdę fajnego, pieniądze wcale nie są niezbędne. Pozna nowych ludzi, w tym DJ Alexa i rozpocznie nowe życie.

Największą wadą tej powieści dla mnie było to, że w ogóle nie polubiłam głównej bohaterki, irytowały mnie jej wybory, decyzje, pragnienia, kłamstwa itd. itp. Nie mogłam się z nią utożsamiać, gdyż ja zachowywałabym się zupełnie inaczej na jej miejscu. Ale nie była na tyle okropna, bym przestała czytać, na końcu nawet zapałałam do niej lekką sympatią, gdyż zmieniła się nie do poznania. Alex, DJ, od razu sprawił, że go polubiłam. Takiego chłopaka to trzeba ze świecą szukać. Był zabawny, inteligenty, pogodny, przystojny, czyli taki jak trzeba. Bohaterka poznaje lub już zna innych, ciekawych ludzi, którzy odgrywają mniejszą lub większą rolę w całej historii.

Nie otrzymałam zwykłej „młodzieżówki” o bogatych i rozpieszczonych nastolatkach. Co to, to nie. Zamiast tego przeczytałam mądrą, dobrze napisaną i pokazującą ciekawe prawdy życiowe książkę, która przypadnie do gustu nie tylko takim bardzo młodym czytelniczkom, tym starszym też. Powieść ukazuje, że warto być sobą, szanować innych, a nie udawać kogoś, kim się nie jest. Warto mówić prawdę i nie ulegać wpływom. To przyjemna lektura na każdą okazję. Ja świetnie się bawiłam podczas zwariowanych przygód Cariny.

Ocena: 8,5/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję.



A tym, którzy wolą zacząć serię „Córki” od początku, prezentuję pierwszą część: 

Początek roku szkolnego. Lizzie Summers, dziewczyna o nietypowej urodzie, nigdy nie dziwiła się ani fotoreporterom, ani fanom padającym do stóp jej pięknej matce modelce, sama jednak unika rozgłosu. Wszystko się zmienia, gdy czternastolatka zostaje zauważona przez fotografkę mody, która jest przekonana, że to Lizzie powinna wyznaczać nowe kanony kobiecego piękna… Pierwsza powieść z cyklu o trzech przyjaciółkach - córce supermodelki, magnata medialnego i gwiazdy popu - które oprócz pochodzenia łączy długa i wierna przyjaźń.

Stosik lipcowy

Hej!
Chcę się z Wami podzielić moimi lipcowymi zdobyczami, z których bardzo się cieszę:


Od lewej:
1. Numery. Czas uciekać - Rachel Ward (od Wydawnictwa Wilga)
2. Numery. Chaos - Rachel Ward (od Wydawnictwa Wilga)
3. Uprowadzona - Lucy Christopher  (od Wydawnictwa Wilga)
4. Na psa urok - Kevin Hearne (od Wydawnictwa Rebis)
5. Rudowłosa - Jaye Wells (od Wydawnictwa Rebis)
6. Mag w czerni - Jaye Wells (od Wydawnictwa Rebis)
7. Rodzina Wenclów. Wspólnik - Lena Najdecka (od Wydawnictwa Erica)
8. Inne okręty - Romuald Pawlak (od Wydawnictwa Erica)


9. Ambicja - Kate Brian (od Księgarni Matras)
10. Gra o Juliana - Adele Griffin (od Księgarni Matras)
11. Nowy wspaniały świat - Aldous Huxley (od Wydawnictwa Muza)
12. Lektor, to jest audiobook - taki prezent od Wydawnictwa Muza
13. Córki łamią zasady - Joanna Philbin (od Wydawnictwa Bukowy Las)
14. Lucian - Isabel Abedi (zakup własny)
15. Pożeracz snów - Bettina Belitz (zakup własny)
16. Porzuceni - Meg Cabot (zakup własny)
17. Plotkara. Wejście Carlsów. Nigdy nie mów dość - Cecily von Ziegesar (ostatnio czytam "Plotkarę", gdy zobaczyłam w Matrasie tę część po 5 zł, nie mogłam się pohamować.)

A teraz moja największa zdobycz:

18. Błękit szafiru - Kerstin Gier (w formie szczotki. Od Wydawnictwa Egmont, za co jeszcze raz bardzo dziękuję)

A wkrótce kolejne recenzje i myślę też nad konkursem :)

                                                                                                                                              Rosemary

niedziela, 31 lipca 2011

"Błękit szafiru" - Kerstin Gier

 Tytuł:  "Błękit szafiru"
 Autor: Kerstin Gier
 Wydawnictwo: Egmont
 Ilość stron: 363
Premiera: 12 październik 2011












Magnetyzm szafiru.”

Ostatnio miałam straszny zastój w czytaniu, a dla mnie nie istnieje nic gorszego w wakacje. Nie miałam ochoty oddawać się lekturze, książki nie pochłaniały mojej uwagi. Jednak jak tylko „Błękit szafiru” trafił w moje ręce, zamknęłam się w pokoju, sam na sam z książką i na długi czas zniknęłam ze świata żywych, nie odbierałam telefonów, nie odpisywałam na sms'y, ba, nawet ich nie słyszałam. Zostałam pochłonięta przez świat Gwendolyn i marzyłam tylko o jednym: nigdy z niego nie wychodzić. Nie ma to, jak powieść działająca jak magnez i przyciągająca przez cały czas uwagę czytelnika, po skończeniu można myśleć tylko o przygodach bohaterów i żałować, że to już koniec.

Tak jak w pierwszej części mamy prolog i epilog nie dotyczący głównych bohaterów tylko ich krewnych: Lucy i Paula. Ten zabieg nadaje powieści aurę tajemniczości i sprawia, że jest się ciekawym rozwiązania całej zagadki. A pomiędzy kolejnymi rozdziałami znajdujemy różne notatki, cytaty, zapiski, które nie zawsze są jasne, ale urozmaicają tekst.

Sama akcja powieści zaczyna się w tym samym momencie, w którym skończyła się pierwsza część, co mnie ucieszyło. Relacja między Gwendolyn a Gideonem, dwójką głównych bohaterów, ulega zmianie. Mają oni misję wprowadzenia do chronografu (urządzenia, dzięki któremu można kontrolować przenoszenie się w przeszłość) odrobiny krwi każdego podróżnika w czasie, który żył na przestrzeni wieków. Ma to uratować wszystko i wszystkich. Ale czy rzeczywiście? Nikt nie wie do końca, co się po tym stanie, pewne jest, że Lucy i Paul chcą w tym przeszkodzić. Gwenny siedzi w tym od zaledwie kilku dni i naprawdę mało rozumie z tego, co się dzieje, nie pomaga jej to, że większość osób zamieszanych w sprawę jej nie ufa i podejrzewa, że ich zdradzi. Co tym razem przydarzy się bohaterom? Kto kłamie, a kto mówi prawdę?

Narrację prowadzi Gwendolyn, ostatnia z dwunastu podróżników w czasie. Ma ona specjalny dar: widzi duchy, demony, z jednym nawet się zaprzyjaźnia, to kotopodobne stworzenie nazywa się Xemerius i doprowadzało mnie do wielokrotnych wybuchów śmiechu. Sama bohaterka z miejsca zdobyła moją sympatię. Gideon, drugi nosiciel genu, to dość skomplikowana postać, zmieniająca się co chwilę. Między nim a Gwen jest „chemia”, która raczej utrudnia wszystko, a nie ułatwia, szczególnie, że mają inne poglądy. Chłopak, tak jak wszyscy jest przekonany, że Lucy i Paul, tajemnicza dwójka, uważana za jedynych, którzy mogą przeszkodzić w misji, to źli i egoistyczni ludzie, jedynie Gwnedolyn ma jakiekolwiek wątpliwości co do tego i nie ufa hrabiemu de Saint Germain, ja osobiście cały czas zastanawiałam się, kto tak naprawdę ma rację: hrabia czy Lucy i Paul? Wracając do Gideona, uwielbiam go po prostu! Od pierwszej części czekałam na każdy moment, w którym występuje, tu było tak samo, gdy tylko wkraczał na scenę, serce zaczynało mi szybciej bić. Nie lubiłam zaś Charlotty, która jest kuzynką Gwenny mocno zakochaną w Gideonie, z kolei gdy ona się pojawiała, miałam ochotę zgrzytać zębami. Oczywiście, to nie wszyscy bohaterowie powieści, ale jeśli chcecie poznać innych, to już na własną rękę, ja więcej nie zdradzę :).

Błękit szafiru” to niezmiernie tajemnicza, skomplikowana i poplątana historia. Autorka wydaje się mieć to wszystko zaplanowane, nie pomija żadnego szczegółu, podziwiam ją, że się nie gubi w tych wszystkich podróżach w czasie i intrygach. Po skończeniu drugiego tomu nadal nie jestem pewna, o co chodzi, komu ufać, co kieruje tym bohaterem. a co tym. Z każdą stroną robiło się tylko ciekawiej i pojawiało się więcej pytań. Okazało się, że większość moich przypuszczeń, które miałam po skończeniu czytania „Czerwieni rubinu” (tom 1. trylogii) była błędna.
Tak jak z niecierpliwością czekałam na „Błękit szafiru”, tak teraz wręcz umieram z ciekawości, co znajdę w ostatniej części.

Czy wspominałam już, że to jedna z najlepszych serii, spośród tych, z jakimi miałam do czynienia? Jeśli nie, to robię to teraz. Uwagę przykuwa okładka, która pięknie będzie prezentować się na półce, a sama treść jest niesamowita, bohaterowie zapadają w pamięć i rozkochują w sobie. Czy czytelnikowi potrzeba czegoś jeszcze?
Ocena: 11/10 (Nie wiem, jak inaczej wyrazić mój zachwyt dla tej powieści :))

Za książkę jestem niezmiernie wdzięczna Wydawnictwu Egmont. 

 

W skład „Trylogii Czasu” wchodzi:

1.Czerwień rubinu”                                          2. Błękit szafiru                         
(moja recenzja                                                 (szukajcie w księgarniach 12 października)
                                                                                                                                    


                                                              3. "Zieleń szmaragdu"
                                                              (ukaże się wiosną 2012 roku)
                                                  
 A wkrótce ta seria ma zostać zekranizowana :)

__________________________________________
Ostatnio nie miałam dostępu do internetu, dlatego nie pojawiały się nowe recenzje i nie komentowałam Waszych postów, obiecuję, że teraz to nadrobię :D
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...