Marzenia są po to, by je spełniać.
Każdy z nas marzy, czasami o gwiazdce z nieba, a czasem o tym, by następnego dnia święciło słońce. Nie ma marzeń mniej ważnych od innych. W „Tańczącej” podobało mi się to, że główna bohaterka była tak wytrwała w swoim marzeniu i robiła wszystko, żeby je spełnić. Powieść stworzona przez Sarah Rubin zachwyca swoim pięknem i subtelnością.
Autorka posługuje się soczystym językiem, który nadaje tekstowi barwę i realność. Miałam wrażenie, że te wszystkie wydarzenia dzieją się tuż przed moim nosem. Widziałam je oczami wyobraźni, co było naprawdę niesamowite.
Historia opowiada o Casey, dziewczynie wychowywanej przez mamę i kochającą babcię w trudnych warunkach, pieniędzy ledwo starcza na podstawowe potrzeby. Bohaterka nie powala urodą: ma odstające uszy, pełno piegów, koślawe kolana. Od zawsze marzy o jednym: chce tańczyć. Nigdy nie pobierała żadnych lekcji tańca, gdyż nie było jej na to stać, ale ma wrodzony talent i ogromny zapał. By spełnić swoje największe marzenie sama musi zarobić na bilet autobusowy do Nowego Jorku, w którym odbywają się przesłuchania do sztuki. W imię tego łamie daną sobie przysięgę: zatrudnia się w najbardziej znienawidzonym przez siebie miejscu, w szpitalu, w którym pracuje jej mama i babcia. Ale udaje jej się. Nim się obejrzy, siedzi w autobusie mknącym prosto do Nowego Jorku, miejsca, gdzie jej marzenia mogą się spełnić. Czy uda jej się? Czy odnajdzie się w tak wielkim mieście? Czy pokona wszystkie przeciwności losu?
Bardzo polubiłam główną bohaterkę. Najbardziej podobało mi się to, że przez cały czas wiedziała, czego chce i do czego dąży. Mimo tego, że los nie potraktował jej łagodnie: nie miała ojca, jej rodzinie brakowało pieniędzy, dała radę. Dążenie do spełnienia marzenia kosztowało ją wiele wysiłku, zachodu i pracy, ale nie wycofała się i ani razu nie zwątpiła.
Mimo że w książce dużą rolę odgrywa taniec, to nie polecam jej tylko miłośnikom tej sztuki, ale także tym, którzy nigdy nie przestają marzyć i drobnymi kroczkami dążą do obranego przez siebie celu. „Tańcząca” jest skierowana do dużego grona odbiorców, wydaje mi się, że spodoba się i dorosłym i nastolatkom, każdemu.
To pełna uroku powieść, która sprawia, że podczas lektury samemu ma się ochotę zatańczyć, nawet jak się nie potrafi.
A to ostanie zdanie książki, które wyjątkowo mi się spodobało:
„Nazywam się Casey Quinn, jestem tancerką i nigdy nie przestanę nią być. Słyszycie? Nigdy. Nigdy!”
Ocena: 8,5/10
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Egmont, za co serdecznie dziękuję.
„Tańcząca” pojawi się w księgarniach już w październiku!
Zapowiada się ciekawa lektura. :) W takim razie będę musiała rozejrzeć się za nią w przyszłym miesiącu. ;)
OdpowiedzUsuńTaniec lubię, a tematyka - choć troszkę wtórna - wydaje się całkiem sympatyczna :)) Z przyjemnością poszukam na bibliotecznych półkach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)