Sample text

"Książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni"

"
Książka stanowi cudowny przedmiot, dzięki któremu świat poczęty w umyśle pisarza przenika do umysłu czytelnika...Każda książka żyje tyle razy, ile razy została przeczytana."

"Książka - to mistrz, co darmo nauki udziela, kto ją lubi - doradcę ma i przyjaciela, który z nim smutki dzieli, pomaga radości, chwilę nudów odpędza, osładza cierpkości."

"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem."

środa, 29 czerwca 2011

Żelazny król - Julie Kagawa


Kraina Nigdynigdy wita”

Jaką moc ma wyobraźnia? Co może sprawić? Czy jest potrzebna człowiekowi do życia? Dużo dorosłych ludzi stąpających mocno po ziemi, powie, że wyobraźnia nie ma żadnego znaczenia. Ale ja sądzę, iż potrafi ona obudzić w nas szczęście. Sprawia, że w naszym świecie pojawia się magia, pozwala uwierzyć w cuda. Dlatego uwielbiam „Opowieści z Narnii”, „Alicję w krainie czarów” i „Sen nocy letniej”. Bo każdy z tych utworów ma w sobie pewną piękną moc, która czyni je tak wyjątkowymi. Gdy przeczytałam, że „Żelazny król” ma łączyć w sobie te trzy dzieła, byłam jednocześnie zachwycona, ale też pełna obaw. Czy można stworzyć oryginalną fabułę, na bazie funkcjonujących już w literaturze wątków? Julie Kagawa udowodniła mi, że tak. Świat, który wykreowała w swojej powieści jest bajeczny!

Meghan ma prawie szesnaście lat, mieszka z mamą,Ethanem (młodszym bratem) i przyszywanym tatą. Chodzi do szkoły, życie umila jej najlepszy przyjaciel, Robbie. Jednak bohaterka nie zna prawdy, nie wie wszystkiego. Pewnego dnia jej brat zaczyna dziwnie się zachowywać, bo czy normalne jest, by czteroletnie dziecko gryzło siostrę do krwi? Wtedy Robbie opowiada o świecie, który jej jawi się jako wytwór wyobraźni. Chłopak wyjawia jej, że istnieje kraina magii i że to, co ją użarło to odmieniec, a nie jej prawdziwy brat. Według niego Ethan został porwany do Nigdynigdy. A on sam tak naprawdę nazywa się Puk. Zwariował, prawda? Niestety taka odpowiedź jest za piękna, by była możliwa. Ostatecznie bohaterka wraz z Robbiem - Pukiem wyrusza do krainy pełnej absurdów, by odszukać brata, którego naprawdę mocno kocha.

Nigdynigdy całkowicie różni się od rzeczywistości, w której żyła, tu przysięga ma niewyobrażalną moc, dlatego nie można jej nigdy złamać. To miejsce pełne kontraktów, umów, w których Meghan łatwo zaczyna się gubić. Na szczęście na początku ma przy boku Puka, którego poznaje na nowo, a gdy go zabraknie pojawi się Grimalkin, gadający kot. Dziewczyna trafia na Jasny dwór, gdzie włada potężny Oberon i niezwykła Tytania, tu dowiaduje się o swojej wyjątkowości i kim tak naprawdę jest. Okazuje się, że świat magii zamieszkują niebezpieczne stwory, takie jak: czerwone kapturki, które uwielbiają jeść ludzi, a także ogry, trolle i wiele, wiele innych. Ta wyprawa zaprowadzi Meghan w głąb tej krainy, zaplącze ją w wiele intryg, a także pomoże odnaleźć siebie. Czy uda jej się wrócić razem z bratem do domu bez szwanku? Będzie trudno. Dziewczyna wiele straci, za wiele, ale też trochę zyska.

Julie Kagawa w swojej książce wykorzystała to, co już było, ale także dodała dużo od siebie. Kraina Nigdynigdy istnieje dzięki ludzkim marzeniom, a oni marzą coraz mniej, pragną jedynie nowych urządzeń, rozwoju technologii, a to powołało do życia nowy rodzaj elfów, taki którego wcześniej nie znano. Są to stworzenia z żelaza, których w zastraszającym tempie przybywa. Do czego to może doprowadzić? W tym świecie istnieją także dwa dwory: Mroczny i Jasny, które nie utrzymują z sobą przyjaznych stosunków. Pokochałam Nigdynigdy mimo niebezpieczeństw, które skrywa, żyją tam bowiem niesamowite istoty, a ja z niektórymi z nich z wielką przyjemnością nawiązałabym znajomość. Moją szczególną sympatię zdobył Grimalkim, podobała mi się jego inteligencja i sposób bycia. Autorka ma naprawdę niewyobrażalną wyobraźnię!.

Dużą rolę w tej powieści odgrywa Ash. Jak mogłabym o nim nie wspomnieć? To trzeci syn królowej Mrocznego Dworu. Nienawidzi Puka, który kiedyś wyrządził mu wielką szkodę. Wydaje się, że jego serce wykute zostało z lodu, a on sam niczym się nie przejmuje. A jednak jest tak cudowny, że brak mi słów. Zresztą żadne nie uchwyciłyby istoty postaci, więc nawet nie spróbuję ich szukać. Jeśli chcecie poznać Mrocznego Księcia, to przeczytajcie „Żelaznego króla”!

Na początku nie mogłam się wkręcić w tę powieść, chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do bohaterów, jednak im dalej, tym było lepiej. Kraina Nigdynigdy pochłonęła mnie, nie pozwalając odłożyć książki. Jestem oczarowana tym światem i wszystkim, co w nim istnieje. Podczas lektury miałam wrażenie, że stałam się Meghan, ja zwiedzałam to magiczne miejsce, ja zawierałam umowę z Grimalkinem, a potem z Zimowym Księciem. Ja walczyłam o życie i martwiłam się o swojego brata. „Żelazny król” każdemu oferuje coś innego, czym innym był dla mnie, czym innym będzie dla Ciebie. To opowieść o miejscu, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie ja odnalazłam szczęście. Według mnie to arcydzieło.

Pamiętajcie, jak już znajdziecie się w Nigdynigdy nie składajcie pochopnych obietnic. Najpierw wszystko dogłębnie przemyślcie. Jedna przysięga może wiele kosztować.

Ocena: 10/10

Czekam już z wielką niecierpliwością na część drugą, a oto jej prześliczna okładka:


poniedziałek, 27 czerwca 2011

Stosik czerwcowy

Oto książki, które udało mi się dostać w czerwcu:


Od dołu:
1. Blondynka - Joyce Carol Oates
2. Jasper Jones - Craig Silvey
3. Diament z Drury Lane - Julia Golding
4.(Nie)Umarli Jonas - Eden Maguire
5. Monster High - Lisi Harrison


6. Drżenie - Maggie Stiefvater
7. Żelazny król - Julie Kagawa
8. Czerwień rubinu - Kerstin Gier
9. Całując grzech - Keri Arthur

piątek, 24 czerwca 2011

Ostatnie królestwo & Zwiastun burzy - Bernard Cornwell


Niedawno rozpoczęłam moją przygodę z Bernardem Cornwellem. Tym razem przystąpiłam do cyklu „Wojny Wikingów”, który rozpoczyna „Ostatnie królestwo”, a kontynuuje „Zwiastun burzy”. Szczerze mówiąc obawiałam się, co mogę znaleźć na kartach tych dwóch powieści. Wikingowie, co ciekawego można o nich jeszcze opowiedzieć? Ten lud w ogóle mnie nie interesował. Jednak zaczęłam czytać i od razu zmieniłam i zdanie, i nastawienie. Dlaczego?

Historię opowiada nam Uther. Do Anglii, w jego rodzinne okolice przypływają Duńczycy (Wikingowie) i zabijają mu brata, co sprawia, że bohater staje się najstarszym synem, a w przyszłości dziedzicem posiadłości o nazwie Bebbanburg. Dochodzi do krwawej walki między najeźdźcami a obrońcami ziem, którą wygrywają Duńczycy, jedyną osobą, która nie była po ich stronie, a przeżyła, był Uthred. Przygarnął go Ragnar, gdyż chłopak zaimponował mu swoją śmiałością. Od tego momentu nasz bohater wzrasta wśród Wikingów. Uczy się ich religii i zwyczajów, a swojego wybawiciela traktuje jak ojca. Przeżył tam szczęśliwe dzieciństwo, ale gdy dorasta zaczynają gnębić go wątpliwości. Chłopak zadaje sobie pytanie, kim tak naprawdę jest: Anglikiem czy Duńczykiem? Największym marzeniem Uthreda jest zostanie wojownikiem i odzyskanie swojego Bebbanburga. Czy się ono spełni? W momencie, gdy został uprowadzony bądź ocalony z rzezi, jak kto woli, przez Duńczyków, jego życie diametralnie się zmieniło. „Ostatnie królestwo” i „Zwiastun burzy” ukazują dramatyczną, pełną zaskakujących zwrotów młodość Uthreda. Jakie jest przeznaczenie chłopaka? Zobaczcie sami!

Cykl Bernarda Cornwella przedstawia krwawą historię Anglii w IX wieku, okres gdy Wikingowie połasili się na Wyspy Brytyjskie. W powieści zostało nakreślone prawdziwe tło historyczne w sposób bardzo realistyczny. Poznając warunki życia w owych czasach, uzmysłowiłam sobie, jakie mam szczęście żyjąc w XXI wieku. Wyobraźcie sobie, jak ciężko musiało być tamtym ludziom: pewnego dnia ni stąd ni zowąd napadają na nich barbarzyńcy, odbierają ziemię, palą ją, zabijają mężczyzn, dzieci biorą do niewoli, a kobiety gwałcą. To nie bajka, tak kiedyś bywało. Z przerażeniem czytałam o tym, z czym musiał zmagać się Uthred. Jest on dzielnym, inteligentnym, odważnym i zagubionym chłopcem. Przynajmniej ja tak go odebrałam. Miał swoje chwile słabości oraz napady buntu i wściekłości, ale ja mu przede wszystkim współczułam. Tak wiele w życiu stracił.

Te książki są dobrze napisanym dziełem, które wzbudziło we mnie różne emocje. Pozostaję pod urokiem twórczości Bernarda Cornwella, snuje on piękną i barwną historię o okropnych czasach, zastanawiam się, jak zakończy się przygoda Uthreda, czy odnajdzie spokój i spełni swe marzenia?

Mam nadzieję, że sięgniecie po książki tego autora, bo naprawdę warto. Dzięki niej poznałam bliżej realia życia człowieka średniowiecznego.

Ocena obu części: 7/10

Książki otrzymałam od Instytutu Wydawniczego Erica, za co bardzo dziękuję.


wtorek, 21 czerwca 2011

Zimowy Monarcha - Bernard Cornwell

O królu Arturze usłyszałam po raz pierwszy dawno temu. Podziwiałam jego odwagę, męstwo, dobroć i szlachetność. Artur to wzór wszelakich cnót. Myślę, że wszyscy o nim słyszeli, jednak jak świat długi każdy zna inną wersję tej historii. To legenda, którą nigdy mnie nie nudziła i tata opowiadał mi ją wiele razy. Zaciekawiona, jak Bernard Cornwell przedstawi Artura i jego dzieje sięgnęłam po powieść „Zimowy Monarcha”.

Dawny wojownik Derfel opowiada nam krwawe losy Brytanii na przełomie V i VI wieku naszej ery. Gdy był dzieckiem zabrano mu matkę, a go wrzucono do wilczego dołu, ale wbrew wszystkiemu udało mu się przeżyć. Przygarnął go Merlin – najpotężniejszy druid. Chłopak zamieszkał na górze Tor, to tam przywieziono następcę tronu Dumnonii: Mordreda. Nie da się opisać dalszych wydarzeń, gdyż są zbyt skomplikowane, łatwo się w nich zaplątać, a nawet zagubić. Cały czas coś się dzieje, ktoś knuje intrygi, zdradza, poświęca swoje życie. Gdy się już w tym wszystkim odnalazłam, z zapartym tchem śledziłam losy naszego bohatera, jak i całej Brytanii. Jak się one potoczyły?

Nie jestem zwolenniczką powieści historycznych, zwykle mnie szybko nudzą, jednak ta ma coś w sobie, coś, co sprawiło, że wytrwałam w lekturze do końca. Może to dzięki temu, że Artur zawsze mnie ciekawił? A może to zasługa barwnego stylu, jakim pisze autor? Nie wiem. Na pewno czytanie umilało mi to, że język nie był archaiczny i trudny do zrozumienia, wręcz przeciwnie.

Ta powieść przedstawia różną wersję legendy od tej, którą znałam. Bohaterowie nie są wyidealizowani. A wszystko nie jest ukazane tak wspaniale, jak bym chciała. Artur nie jest tak dobry, Ginewra tak odważna, a Merlin tak magiczny. To mi przeszkadzało, jednak przypomniało mi, że nie ma tak naprawdę pewności, że oni wszyscy żyli, a jeśli tak, nikt nie może wiedzieć do końca, jak wyglądali i jacy byli. Każdy ma prawo stworzyć własną wersję tej historii. I to właśnie zrobił po mistrzowsku Bernard Cornwell.

Trudno opisać tę powieść, dlatego na tym poprzestanę. Nie żałuję, że ją przeczytałam, jest to dobra książka, jednak nie dla każdego. Polecam ją tym, którzy szukają w lekturze czegoś bardziej realistycznego, co nie jest bajką, przynajmniej nie do końca.

Ocena: 7/10

Książkę otrzymałam od Instytutu Wydawniczego Erica, za co bardzo dziękuję.


niedziela, 19 czerwca 2011

To ja :)

 Zostałam zaproszona do zabawy w łańcuszek przez (aż) trzy osoby: Zuziuchnę, Monis1900 i Kate. Dziękuję :* Nie umiem mówić (w tym wypadku pisać) o sobie, ale spróbuję. Oto 10 mniej lub bardziej interesujących faktów o mnie:

1. Najpierw takie podstawowe informacje: nazywam się Olga, mieszkam w Gdańsku. Jestem średniego wzrostu, mam blond włosy sięgające ramion i niebieskie oczy. Niestety albo i stety jestem w posiadaniu dwóch młodszych braci, których ogólnie lubię, ale bywają momenty, gdy mam ochotę ich zabić. 

2. Moim marzeniem jest zostać pisarką. Uwielbiam pisać opowiadania, wiersze, recenzje, a liczę, że w przyszłości stworzę grubaśną książkę. Chciałabym kiedyś na dziale bestsellerów w empikach ujrzeć powieści z moim nazwiskiem. Na razie prowadzę bloga i tu dają upust mojej pasji: pisaniu.

3. Najbardziej na świecie boję się owadów. Wszystkich, poczynając od biedronek a kończąc na pająkach. Dla mnie one są strasznie obrzydliwe i potrafię wpaść w panikę, gdy do mojego pokoju wleci zwykła mucha. Jednak pająki są najgorsze, jak ujrzę jakiegokolwiek wybiegam z krzykiem i wołam mamę, by go zabiła.

4. Jeśli chodzi o filmy i seriale... Kocham „Titanica”, a w nim Jacka Dawsona, jest on po prostu cudowny. Uwielbiam cykl „Piraci z Karaibów”, Jack Sparrow to przezabawna postać, z którą chętnie wypłynęłabym w morze. Kiedyś byłam uzależniona od serialu „Pamiętniki Wampirów”, ale już mi przeszło, teraz lubię go po prostu oglądać. Ostatnio po raz pierwszy widziałam „Plotkarę”, a w wakacje mam zamiar zapoznać się ze wszystkimi odcinkami.

5. Jestem bardzo, ale to bardzo gadatliwą osóbką. Potrafię przez długi czas mówić nieprzerwanie. Do tego czasami tak szybko to robię, że często jestem nierozumiana, co bardzo mnie irytuje, nie lubię się powtarzać.

6. Co dziwne, mimo że uwielbiam gadać, często chcę być sama i mam dosyć ludzi.

7. Gdy się stresuję albo czymś martwię, to zawsze pomagają mi lody, słodycze, ale także książki. 

8. Moją ulubioną porą roku jest lato, pierwszym i najważniejszym powodem są wakacje, które wtedy mamy. Uwielbiam chodzić w letnich sukienkach, spódnicach i bluzkach na ramiączkach, za to nie cierpię kurtek zimowych. Wolę, gdy jest gorąco, a nie lodowato. Bardzo lubię pływać w jeziorach i morzach. A teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo za trzy dni zaczynam wakacje, chociaż myślę, że nie tylko ja na nie czekam :D

9. Do szkoły nie lubię chodzić, a jeszcze bardziej uczyć się. Zawsze coś mnie rozprasza i przerywa mi naukę xD. 

10. Nie wyobrażam sobie życia bez książek. Uwielbiam przenosić się w inny świat, pełen niegrzecznych, aroganckich chłopaków, wolę takich, a nie tych sympatycznych i dobrze ułożonych. Poza tym uwielbiam marzyć, fantazjować. Moja wyobraźnia nie zna granic. I uwielbiam spać, potrafię w weekendy przespać połowę dnia. 

Nie spodziewałam się, że aż tyle o sobie napiszę, mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i że nikt nie zasnął podczas lektury, a co dziwne mogłabym opowiedzieć Wam więcej, ale na tym poprzestanę dla dobra wszystkich. Do dalszej zabawy typuję: Agnesję i Rayę. Mam nadzieję, że weźmiecie udział w łańcuszku.

sobota, 18 czerwca 2011

Czerwień rubinu - Kerstin Gier


Wyrusz w swoją własną podróż w czasie”

Często wydaje mi się, że czasy, w których żyję są jedyne, że nie było nic przedtem i nie będzie nic później. Łatwo tak myśleć, jednak na lekcjach historii na krótką chwilę przypominam sobie, że świat istnieje od bardzo dawna, a jeśli nie będzie apokalipsy w 2012 roku, to po upływie mojego życia wszystko potoczy się dalej. Czasami jest to przerażające, takie uczucie, że nie wszystko znam, że kiedyś działo się tyle rzeczy, a ja tego nie widziałam i nie poznam. Zawsze chciałam móc zatańczyć na prawdziwym balu w XIX wieku, ubrana w piękną, długą, atłasową suknię. A co jeśli istnieje garstka ludzi, która może to zrobić? Może cofnąć się do dowolnych czasów?

Gwendolyn mieszka w domu ze swoją wielką rodziną. Niestety, często jest w niej traktowana jak powietrze, większość nie dostrzega jej wartości. Cała uwaga bliskich została skupiona na Charlotcie, kuzynce bohaterki, gdyż posiada ona gen podróży w czasie i była przygotowywana przez całe życie do przenoszenia się w przeszłość, idealnie zna historię, opanowała wiele języków, ma wykwintne maniery. Jedyna rola Gwendolyn to zaopiekowanie się kuzynką, jeśli ta dostanie mdłości, gdyż to znak, że niedługo przeniesie się ona po raz pierwszy w czasie. I pewnego dnia wreszcie to się dzieje, Charlotta źle się czuje i bohaterka prowadzi ją do domu. Gdy część rodziny opuszcza go, razem z tą wyjątkową kuzynką, Gwendolyn wypytuje cioteczną babkę Maddy o sprawy związane z przenoszeniem się w przeszłość, dowiaduje się kilku interesujących faktów. Później, gdy dziewczyna idzie do sklepu, stało się coś kompletnie niemożliwego. Przenosi się w czasie. Ona, nie Charlotta. Zwierza się z tego na początku tylko swojej najlepszej przyjaciółce, kochanej i poczciwej Leslie, która od razu jej wierzy. Po trzeciej nagłej i niespodziewanej podróży, Gwenny mówi wreszcie o tym mamie. I tu sprawa się komplikuje. Bohaterka zostaje zawieziona do kwatery strażników i poddana dokładnym oględzinom. Czy to możliwe, że nieprzygotowana Gwendolyn jest nową podróżniczką w czasie? Raczej nikt nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy. Bohaterka musi sprostać trudnej sytuacji, czy da sobie radę? Sprawy nie ułatwia arogancki Gideon, druga osoba posiadająca ten szczególny gen. Dlaczego ci dziwni strażnicy nie ufają i nie lubią matki Gwen? Co tu jest grane?

Podróże w czasie, tego jeszcze nie było w paranormal romance i to czyni tę książkę wyjątkową. Akcja powieści dzieje się w różnych czasach, nie tylko naszych, co jest bardzo magiczne i co sprawiło, że książka ma niepowtarzalny klimat. Autorka wykorzystała świetny pomysł i idealnie go zrealizowała. Dla mnie „Czerwień rubinu” to taki prequel, dopiero wprowadza do tego, co będzie się działo w kolejnych częściach. Dostajemy tylko przedsmak tej ciekawej przygody, co sprawia, że nie mogę doczekać się kontynuacji.

Gwendolyn jest fascynującą narratorką tej opowieści, bardzo ją polubiłam, stała mi się naprawdę bliska. To nie płytka, słaba, głupia nastolatka, ale osoba, która ma własne zdanie i nie da sobą pomiatać i manipulować innym. Nie pozwala sobie wmówić, że nie sprosta podróżom w czasie, mimo że sama odczuwa przed nimi strach. Drugi podróżnik, który ma jej towarzyszyć, to Gideon, zarozumiały, arogancki, wredny, ale bardzo przystojny chłopak. Tak, to niby jest typowe. Ale on wcale nie przypomina innych męskich książkowych postaci. Jestem ciekawa, co wyniknie ze znajomości Gwendolyn z nim. Oczywiście występuje też wiele innych bohaterów, niektórzy są naprawdę mili, a inni zdecydowanie okropni. Komu Gwenny może zaufać? Kto tak naprawdę pragnie jej dobra, a nie tylko wykorzystać jej gen? Prawda jest taka, że nawet po skończeniu powieści nie wiem, kto rzeczywiście chce jej pomóc. Obawiam się, że dziewczynę czekają wielkie kłopoty.

Warto wspomnieć, że w tej książce nie ma praktycznie wątku miłosnego, bo to, co nam zaserwowano nie można jeszcze określić tym mianem. Ale to dobrze. Rzadko kiedy bohaterowie nie padają sobie od razu w objęcia. Zastanawiam się, czy zostanie on rozbudowany w kolejnych częściach. Mam nadzieję, że tak i że bohaterom „wyjdzie”.
Urzekła mnie również okładka książki, więc jak widzicie same plusy. Myślę, że lektura tej historii przypadnie do gustu każdemu, nawet tym, którzy nie pałają sympatią do paranormali. Czas, spędzony z tą powieścią był po prostu magiczny, a jej klimat bajeczny, inaczej nie da się tego określić. To jedna z lepszych książek, jakie czytałam. Naprawdę warto dać się pochłonąć „Czerwieni rubinu”.

Ocena: 10/10

A to zagraniczna okładka drugiej części, nosi ona tytuł „Błękit Szafiru” i ukaże się u nas jesienią 2011. 
 
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Egmont, za co jestem bardzo wdzięczna.



czwartek, 16 czerwca 2011

Drżenie - Maggie Stiefvater

Pogoda zawsze miała wielki wpływ na nasze życie. Ona decyduje, jak się ubieramy, czy w krótkie spodenki, czy kurtki. To ona wyznacza nam, co możemy robić, raz na jakiś czas pozwala nam lepić bałwana, czasem pływać w jeziorze. Nie potrafimy jej zmieniać, nie mamy na nią żadnego wpływu. Mimo wszystko nie do niej sprowadza się całe nasze życie. Ale wyobraźcie sobie, że czyjeś tak, że nad kimś ma ogromną, wręcz niemożliwie wielką władzę. To ona sprawia, że latem wybrane wilki zamieniają się w ludzi, a zimą z powrotem w zwierzęta. Tego jeszcze nie było, by pogoda decydowała o kształtach, które przybierają żywe istoty. To pomysł Maggie Stiefvater, autorki „Drżenia”, pierwszej części trylogii, którą wkrótce już będziemy mogli zobaczyć nie tylko w księgarniach, ale również sfilmowaną w kinach.

Grace została zaatakowana przez wilki wiele lat temu. Ściągnęły ją z huśtawki, zaciągnęły do lasu, a tam zaczęły kąsać. Uratował ją jeden z nich, zwierzę o złotożółtych oczach. Dziewczyna nie pamiętała, jak dostała się do domu, ale wiedziała, komu zawdzięcza życie. Od tamtego momentu bardzo interesuje się wilkami, szczególnie jednym z nich. Jej wybawiciel często stawał na skraju lasu i ją obserwował, pilnował, jednak tylko zimą, na lato znikał. Tak było przez sześć lat. Dopiero po tak długim czasie udało jej się dotknąć, przytulić „swojego” wilka. Dziewczyna chodzi już do przedostatniej klasy liceum, niedawno pewien chłopak ze szkoły został zabity przez wilki, od tego wydarzenia wszyscy się ich boją i unikają. Pewnego dnia miasteczko organizuje polowanie na te zwierzęta, zaganiają je w ślepy zaułek, a tam do nich strzelają. Grace oczywiście próbuje temu zapobiec. Po powrocie do domu zastaje na tarasie swojego wilka, czuje jego zapach, widzi jego piękne oczy. Jednak to nie zwierzę tam leży, tylko człowiek, do tego śmiertelnie ranny. Czy to możliwe, że...? A co jeśli istnieje coś takiego jak....? Grace nie jest w stanie w to uwierzyć, ale wszystko wskazuje na to, że jej wilk, nie jest tylko wilkiem. I tu zaczyna się ich wspólna historia, dokąd ich zaprowadzi? Czy ta dwójka jest w stanie oszukać zimę, która nieubłaganie się zbliża? To zimno sprawia, że Sam, istota o złotożółtych oczach traci swoje ludzkie ciało, a w tym roku ma już na zawsze pozostać zwierzęciem. Czy da się odmienić jego los?

W powieści występuje dwóch narratorów: Sama i Grace. Ten zabieg zdecydowanie wzbogacił powieść. Znamy punkt widzenia obu bohaterów i nie musimy zgadywać, co czują. Fascynującym było wchodzić do głowy Grace, by zaraz odwiedzić Sama. Autorka bardzo dobrze oddała sposób myślenia i odczuwania naszych bohaterów, tak różniących się od siebie. Dziewczyna twardo stąpa po ziemi. Zawsze jest opanowana, nigdy nie poddaje się panice. Nie rozumie poezji, czyta kryminały i tego typu powieści. Nie należy do romantyczek. Można pomyśleć, że jest niezdolna do miłości, na szczęście jest ktoś, kto potrafi poruszyć jej serce, sprawić, by się się zaśmiała. Jej rodziców nigdy nie ma w domu, tak jakby córka w ogóle ich nie obchodziła, Grace jest bardzo z tym ciężko. Sam za to umie grać na gitarze, tworzy ładne piosenki. Uwielbia czytać przede wszystkim wiersze. Jest taką miłą, sympatyczną postacią. Cudownie byłoby mieć świadomość, że taki ktoś czeka na ciebie w domu. Rodzice chłopaka po tym, jak przestał być do końca człowiekiem, próbowali go zabić. Od tamtego czasu jego jedyną rodziną jest Beck, przywódca sfory. Są ze sobą naprawdę blisko. W książce mamy jeszcze innych bohaterów, odgrywających mniejszą lub większą rolę. Jest wśród nich wredna Isabel, okrutna Shelby i biedny, wściekły Jack.

Powieść opowiada o wielkim uczuciu, tak wielkim, że jest w stanie zatrzymać nadchodzącą zimę. Pokazuje, że życie to nie prosta przygoda. Łatwo w nim utracić coś ważnego. Czy czasem nie lepiej byłoby być wilkiem? Zwierzęciem, postrzegającym wszystko inaczej, nie potrafiącym odczuwać prawdziwego bólu duchowego? Po długim namyśle odpowiedziałabym, że nie. Mimo że wilk jest naprawdę wolny, nie umie cieszyć się ani prawdziwie kochać, tak jak człowiek. Dzięki temu, że czujemy ból, czujemy też radość. Uczucia czynią nas ludźmi, dlatego myślę, że nie chciałabym być nikim innym.

Uważam, że jest to oryginalna książka, co jest trudne w naszych czasach, ale w żadnej wcześniejszej nie było przemian, na które wpływa pogoda. Lektura tej książki to prawdziwa przyjemność, jednak czegoś mi w niej zabrakło, jakby nie wszystko ze sobą grało. Może odnajdę to w kolejnej części? Mam nadzieję. Książka powinna spodobać się wielu osobom, gdyż opowiada piękną historię, taką magiczną bajkę. Podczas czytania przechodziły mnie ciarki, jakbym to ja była narażona na okrutne działanie pogody.
Pozostało jeszcze wspomnieć, że powieść ta ma piękną okładkę! Przykuwa ona oko i z przyjemnością się ją otwiera. A więc bierzcie się do czytania :).

Moim ulubionym cytatem z tej książki jest fragment wiersza Rainera Marii Rilke:
...twe życie – niby nieodgadły rebus-
nędzne się zdaje i ogromne nazbyt,
gdy- to malejąc, to sięgając niebios -
zastyga w kamień lub dorasta gwiazdy”

Ocena: 8,5/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Wilga, za co serdecznie dziękuję.


niedziela, 12 czerwca 2011

Całując grzech - Keri Arthur

„Całując grzech” to druga część z cyklu „Zew Nocy”, napisanego przez Keri Arthur. Po skończeniu pierwszej z niecierpliwością wyczekiwałam dalszych przygód Riley, jednak nie dane mi było długie rozkoszowanie się tą powieścią, bo połknęłam ją w dwa dni. Od pierwszej strony coś się dzieje, co wciąga czytelnika i tak jest aż do końca - świat pełen intryg potrafi nami zawładnąć.

Akcja dzieje się kilka miesięcy po wydarzeniach opisanych we „Wschodzącym księżycu”. Zaczyna się tym, że Riley budzi się oblepiona krwią w nieznanym sobie miejscu. Obok niej leży ciało martwego mężczyzny. Dziewczyna nie pamięta ostatnich ośmiu dni swojego życia. Co wtedy się wydarzyło? Co ona robi w tym okropnym miejscu? Jedyne co wie, to to, że czym prędzej musi uciekać. Bohaterka zostaje zaatakowana przez dwa dziwne i przerażające stworzenia. Ledwie udaje jej się umknąć. Kryjówkę znajduje w stajni, ale nie pełnej koni, tylko zmiennokształtnych, których uwalnia. Tam poznaje mężczyznę o imieniu Kade, łączą swoje siły i razem opuszczają to miejsce będące laboratorium, w którym badania są prowadzone na istotach nadprzyrodzonych. Dwójka uciekinierów zatrzymuje się w opuszczonym domu i stamtąd Riley kontaktuje się ze swoim szefem i bratem. Ustalają plan działania i miejsce spotkania. Z przygodami udaje się bohaterce dotrzeć do wybranego hotelu. A tam czeka na nią duża niespodzianka. Quinn powrócił, znowu będzie uczestniczyć w akcji, a pewne jest, że między nim a dziewczyną coś jest. Czy uda im się poznać prawdę i zniszczyć laboratoria, które zajmują się dziwnymi sprawami? Czy i tym razem Riley wyjdzie cało z sytuacji? Przekonajcie się sami!

Bohaterka jest zamieszana w kilka związków naraz, jej życie miłosne jest bardzo skomplikowane. Każdy zalotnik ma związane z nią jakieś oczekiwania. A ona czuje się trochę zagubiona. Najbardziej kibicowałam Quinnowi, mimo że czasem zachowywał się prostacko, to on najbardziej pasuje do Riley. Mam nadzieję, że uda się tej dwójce, bo razem są naprawdę cudowni.

Dziewczyna znowu wykazuje się charakterem i odwagą. Nie poddaje się i bardzo stara się być użyteczna. Tylko czy niewyszkolona dziewczyna może poradzić sobie ze zmutowanymi i silnymi stworami? Na szczęście nie jest sama! Brat zawsze spieszy jej z pomocą.

Książka trzyma poziom wcześniejszej części i równie mocno wciąga. Świat Riley znowu staje do góry nogami, więc nie ma czasu na nudę. Ciągle coś się dzieje. To zmutowane jaszczurki, to płatni snajperzy. Autorka ma wiele ciekawych pomysłów, które w idealnych proporcjach wykorzystuje.

Polecam wszystkim osobom, które potrzebują czegoś, by się zrelaksować. Ja spędziłam bardzo miły, ale niestety krótki czas z tą książką. Myślę, że to taki rodzaj powieści, który powinien mniej czy bardziej, spodobać się każdemu. Jestem pełna ciekawości, co wydarzy się w następnych częściach, dlatego wyczekuje ich z niecierpliwością.

Ocena: 8/10

Książkę otrzymałam od Instytutu Wydawniczego Erica, za co bardzo dziękuję. 


czwartek, 9 czerwca 2011

Jasper Jones - Craig Silvey

Na rynku ostatnimi czasy roi się od książek paranormal romance. To ich jest najwięcej. Ale czasami przychodzi ochota na coś więcej, na coś innego. I mnie właśnie naszła, dlatego tak bardzo ciągnęło mnie do „Jasper Jonesa”. Z opisu dowiedziałam się, że to połączenie „Zabić drozda” i „Buszującego w zbożu”. Obie te książki mnie oczarowały, dlatego też miałam wielkie wymagania w stosunku do powieści Craiga Silveya. Czy były one za duże?

Ta historia, tak jak wszystko na tym świecie, ma swój początek, od czegoś musiała się zacząć, by móc dobiec do końca. Mogło się wydawać, że to noc, jak każda inna. Charlie Bucktin nie mógł spać, więc do późna czytał książkę, co było zresztą jego ulubionym zajęciem. W lekturze przeszkodził mu Jasper Jones, pukając w jego okno. Jest to tak okropny chłopak, że gdy tylko coś złego dzieje się w mieście, to wina pada na niego. To po prostu zło wcielone i żadnemu dzieciakowi nie wolno się z nim bawić. Charlie nigdy z nim nie rozmawiał, więc jest bardzo zdziwiony, gdy okazuje się, że chłopak wie, gdzie on mieszka i jak się nazywa. A do tego pilnie potrzebuje pomocy. Trochę to dziwne, ale coś każe Charliemu wyjść przez okno i pierwszy raz wymknąć się z domu. Jasper prowadzi go, nic nie mówiąc. Na chwilę przystają pod chatką Szalonego Jacka Lionela, człowieka, który pozbawił życia pewną kobietę. Jednak to nie jest cel ich wędrówki. Docierają na polanę, miejsce ukryte przed światem. Stoi tam eukaliptus, do którego przywiązana jest lina. Wisi na niej dziewczyna ubrana w koszulę nocną, bez butów, poraniona na twarzy. Widok jest przerażający. To Laura Wishart, siostra Elizy, dziewczyny w której Charlie się podkochuje. Wyobraźcie sobie, że nagle widzicie osobę, którą znaliście - martwą. A wszystkie okoliczności wskazują, że Jasper popełnił to morderstwo. Jednak bohater mu ufa i wierzy, że to nie on i postanawia mu pomóc. Razem, płacząc, przymocowują ciało dziewczynki do kamienia i wrzucają do wody, by nikt go nie znalazł. Dzięki temu zyskują trochę czasu, by móc odkryć, co zdarzyło się naprawdę. Obaj tej nocy stracili bardzo dużo. Charlie niewinność i wiarę, że wszystko jest dobre, a Jasper jedyną osobę, która była mu bliska. Ta jedna noc zmienia wszystko w ich życiu, sprawia, że między tą dwójką rodzi się przyjaźń i zaufanie. Tak rozpoczyna się opowieść pełna bólu, smutku, prawdy, ale też miłości. Jaki będzie jej koniec?

Historię opowiada Charlie, z pozoru nic nieznaczący chłopak, który kocha czytać. Jest niewielkiej postury, nosi okulary, nikt się nim nie przejmuje, w szkole go gnębią, wyzywają. Matka bez ustanku na niego wrzeszczy. Ma tylko jednego przyjaciela, Jeffreya, który ma jeszcze gorszą reputację i cięższe życie. Ale to Charliego wybiera Jasper Jones, chłopak o złej sławie; gdy potrzebuje pomocy, to do niego puka. Mało osób dostrzega wartość naszego bohatera, który jest naprawdę wyjątkowy. Bystry, inteligenty, dojrzały i mimo że sam uważa inaczej, to bardzo odważny. Rozumie, jakie jest życie. Dostrzega on pod powierzchnią, to co znajduje się tam naprawdę. Chłopak w pewien sposób został zbudzony ze snu. Teraz czuje się niepewnie i się boi, ale jak mówi jeden cytat z książki bohatera, którą czytał:
Odwaga to opór wobec strachu, zwycięstwo nad strachem, a nie brak strachu.
Jakże piękne i prawdziwe są te słowa.
Jasper Jones odgrywa kluczową rolę w całej historii, pokazuje on nam, że nic nie jest takie, jakie się wydaje. To wcale nie wcielenie diabła, tylko zagubiony chłopak, który po śmierci Laury nie ma już nikogo. Zgrywa twardziela, ale pod tą maską kryje się dużo więcej. Ten bohater na długo pozostanie w moim sercu i pamięci.

Craig Silvey snuje swoją opowieść w sposób niezwykły. Od początku widać, że ma wielki talent. Idealnie oddaje emocje, reakcje i zachowania bohaterów. Niczego nie ubarwia, tylko pokazuje, jakim jest w rzeczywistości. Wszystko jest dla mnie tak wiarygodne, że zastanawiam się, czy to nie zdarzyło się naprawdę. Czy autor przypadkiem nie opisał swojej historii, czy nie przeżywał kiedyś tego samego, co Charlie. Uważam, że to możliwe, a jeśli nie, to chylę czoła przed jego kunsztem pisarskim. Udało mu się doprowadzić wszystko pięknie do końca, jestem pod wrażeniem.

Jasper Jones” to wzruszająca historia o ludziach zagubionych w świecie i poszukujących strasznej prawdy. To powieść, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Potrafi ona wycisnąć łzy z oczu, ale także wywołać uśmiech. Mnie zmusiła do zadawania samej sobie niewygodnych pytań. Książka jest po prostu niesamowita i gorąco zachęcam do przeczytania jej. Nie powinniście się zawieść.

Ocena: 10/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis, za co jestem bardzo wdzięczna. 



wtorek, 7 czerwca 2011

Buszujący w zbożu - J. D. Salinger

Przeczytałam "Buszującego w zbożu", bo jest to moja lektura. Nie będę pisać recenzji, tylko krótką opinię. Narratorem powieści jest Holden, chłopak bardzo inteligentny i nie przepadający za ludźmi. Poznajemy go, gdy wylatuje z kolejnej szkoły. Uważam, że ta książka jest dość dziwna, ale przez to wciągająca, nie wiadomo, czego można się spodziewać na następnych stronach. Jej wielkim plusem jest język, jakim została napisana. Taki lekki, młodzieżowy. To było super. Polubiłam bardzo siostrę bohatera, Phoebe, gdyż potrafiła ona słuchać ludzi. Uważam, że warto tę książkę przeczytać i polecam ją mimo, że to lektura szkolna, co niektórych może odstraszyć :D

niedziela, 5 czerwca 2011

Wschodzący księżyc - Keri Arthur

„Wschodzący księżyc” Keri Arthur to pierwsza część cyklu, na który składa się dziewięć książek. Dla mnie tytuł tej powieści jest zastanawiający i ładny, kryje w sobie tajemnicę i coś mrocznego. Byłam bardzo ciekawa, co znajdę w środku, więc nie zważając na ilość nauki, przystąpiłam do czytania.

Bohaterką jest Riley Janson, mieszaniec: wilkołak i wampir naraz. Ciekawe połączenie, prawda? Historia zaczyna się, gdy dziewczyna wraca do domu i coś dziwnego wyczuwa w powietrzu. Okazuje się, że pewien klub został zaatakowany przez krwiopijców. W pobliżu nie było nikogo, kto kwapił się, by pomóc ludziom uwięzionym w środku. Dlatego Riley postanowiła ich uratować. Najpierw zadzwoniła do departamentu, to miejsce, w którym różne rasy zajmują się sprawami nadnaturalnymi. A potem weszła do środka. Musiała stoczyć walkę z wampirami, z której na szczęście wyszła cało. Jednak to nie koniec przygód tej nocy. Dziewczyna wyczuła, że jej brat Rhoan, jej jedyna rodzina jest w niebezpieczeństwie, od razu wykonała telefon do swojego szefa Jacka, Riley pracuje w departamencie. On próbował ją uspokoić i powiedział, że muszą poczekać do rana, jeśli wtedy Rhoan się nie odnajdzie, podejmą odpowiednie kroki. Bohaterka wróciła do domu, a tam na progu stał wampir, do tego nagi. Powiedział, że został zaatakowany i stracił pamięć. Cóż za dziwna noc. Następnego dnia dziewczyna poszła do pracy, Jack zaszantażował ją, mówiąc, że jeśli chce dowiedzieć się więcej o bracie, to musi zostać strażnikiem, kimś kto trudni się zabijaniem. Tego Riley nie chce najbardziej na świecie, więc odmówiła. Przeszukała internet w poszukiwaniu informacji o Quinie, wampirze spod jej domu, okazało się, że miał on dziewczynę. Gdy Riley wracała z pracy, została zaatakowana i postrzelona srebrną kulą. Jest to coś, co może sprawić, że umrze. Życie uratował jej wampir, który zeszłej nocy stał u niej na progu. Jednak to nie koniec dziwnych wydarzeń. Strażnicy znikają, ktoś przeprowadza niebezpieczne badania, a w to wszystko wplątany jest Rhoan. Bohaterka nie ma wyjścia, musi mu pomóc i wejść w świat pełen intryg, którego zawsze próbowała unikać. Co tak naprawdę się dzieje? Dokąd zaprowadzi ich to wszystko? Tego nie wie nikt, ale pewne jest, że to nie zabawa.

Dzięki pierwszoosobowej narracji Riley wiemy przez cały czas, co się z nią dzieje. Dziewczyna to twarda sztuka, która z łatwością pakuje się w kłopoty, ale nie zawsze potrafi z nich sama wyjść. Ma ona cięty język i dobre riposty. Wie, czego chce i do czego dąży. Nie cierpi, gdy ktoś układa jej życie i podejmuje za nią decyzje. Jest też otwarta i bezpośrednia, mówi, co myśli. Bardzo ją polubiłam. Podobały mi się jej relacje z bratem, gdyż nie były one wyidealizowane.

Moim zdaniem nie jest to tylko paranormal romance, ale także kryminał. Książka zawiera wiele ciekawych wątków, przez długi czas zastanawiałam się, kto za tym wszystkim stoi, a gdy to zrozumiałam, byłam w szoku.

Lekka i przyjemna powieść świetnie nadaje się do czytania w wakacje na plaży. Ja spędziłam z nią bardzo miły czas, pozwoliła mi ona zapomnieć o szkole i innych nieciekawych sprawach. Polecam ją przede wszystkim fankom serii o sukubie autorstwa Richelle Mead. Te dwie serie mają ze sobą wiele wspólnego. A mi pozostaje czekać na drugą cześć, która nosi tytuł „Całując grzech”

Ocena: 8/10

Książkę otrzymałam od Instytutu Wydawniczego Erica, za co serdecznie dziękuję.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...