„Kraina Nigdynigdy wita”
Jaką moc ma wyobraźnia? Co może sprawić? Czy jest potrzebna człowiekowi do życia? Dużo dorosłych ludzi stąpających mocno po ziemi, powie, że wyobraźnia nie ma żadnego znaczenia. Ale ja sądzę, iż potrafi ona obudzić w nas szczęście. Sprawia, że w naszym świecie pojawia się magia, pozwala uwierzyć w cuda. Dlatego uwielbiam „Opowieści z Narnii”, „Alicję w krainie czarów” i „Sen nocy letniej”. Bo każdy z tych utworów ma w sobie pewną piękną moc, która czyni je tak wyjątkowymi. Gdy przeczytałam, że „Żelazny król” ma łączyć w sobie te trzy dzieła, byłam jednocześnie zachwycona, ale też pełna obaw. Czy można stworzyć oryginalną fabułę, na bazie funkcjonujących już w literaturze wątków? Julie Kagawa udowodniła mi, że tak. Świat, który wykreowała w swojej powieści jest bajeczny!
Meghan ma prawie szesnaście lat, mieszka z mamą,Ethanem (młodszym bratem) i przyszywanym tatą. Chodzi do szkoły, życie umila jej najlepszy przyjaciel, Robbie. Jednak bohaterka nie zna prawdy, nie wie wszystkiego. Pewnego dnia jej brat zaczyna dziwnie się zachowywać, bo czy normalne jest, by czteroletnie dziecko gryzło siostrę do krwi? Wtedy Robbie opowiada o świecie, który jej jawi się jako wytwór wyobraźni. Chłopak wyjawia jej, że istnieje kraina magii i że to, co ją użarło to odmieniec, a nie jej prawdziwy brat. Według niego Ethan został porwany do Nigdynigdy. A on sam tak naprawdę nazywa się Puk. Zwariował, prawda? Niestety taka odpowiedź jest za piękna, by była możliwa. Ostatecznie bohaterka wraz z Robbiem - Pukiem wyrusza do krainy pełnej absurdów, by odszukać brata, którego naprawdę mocno kocha.
Nigdynigdy całkowicie różni się od rzeczywistości, w której żyła, tu przysięga ma niewyobrażalną moc, dlatego nie można jej nigdy złamać. To miejsce pełne kontraktów, umów, w których Meghan łatwo zaczyna się gubić. Na szczęście na początku ma przy boku Puka, którego poznaje na nowo, a gdy go zabraknie pojawi się Grimalkin, gadający kot. Dziewczyna trafia na Jasny dwór, gdzie włada potężny Oberon i niezwykła Tytania, tu dowiaduje się o swojej wyjątkowości i kim tak naprawdę jest. Okazuje się, że świat magii zamieszkują niebezpieczne stwory, takie jak: czerwone kapturki, które uwielbiają jeść ludzi, a także ogry, trolle i wiele, wiele innych. Ta wyprawa zaprowadzi Meghan w głąb tej krainy, zaplącze ją w wiele intryg, a także pomoże odnaleźć siebie. Czy uda jej się wrócić razem z bratem do domu bez szwanku? Będzie trudno. Dziewczyna wiele straci, za wiele, ale też trochę zyska.
Julie Kagawa w swojej książce wykorzystała to, co już było, ale także dodała dużo od siebie. Kraina Nigdynigdy istnieje dzięki ludzkim marzeniom, a oni marzą coraz mniej, pragną jedynie nowych urządzeń, rozwoju technologii, a to powołało do życia nowy rodzaj elfów, taki którego wcześniej nie znano. Są to stworzenia z żelaza, których w zastraszającym tempie przybywa. Do czego to może doprowadzić? W tym świecie istnieją także dwa dwory: Mroczny i Jasny, które nie utrzymują z sobą przyjaznych stosunków. Pokochałam Nigdynigdy mimo niebezpieczeństw, które skrywa, żyją tam bowiem niesamowite istoty, a ja z niektórymi z nich z wielką przyjemnością nawiązałabym znajomość. Moją szczególną sympatię zdobył Grimalkim, podobała mi się jego inteligencja i sposób bycia. Autorka ma naprawdę niewyobrażalną wyobraźnię!.
Dużą rolę w tej powieści odgrywa Ash. Jak mogłabym o nim nie wspomnieć? To trzeci syn królowej Mrocznego Dworu. Nienawidzi Puka, który kiedyś wyrządził mu wielką szkodę. Wydaje się, że jego serce wykute zostało z lodu, a on sam niczym się nie przejmuje. A jednak jest tak cudowny, że brak mi słów. Zresztą żadne nie uchwyciłyby istoty postaci, więc nawet nie spróbuję ich szukać. Jeśli chcecie poznać Mrocznego Księcia, to przeczytajcie „Żelaznego króla”!
Na początku nie mogłam się wkręcić w tę powieść, chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do bohaterów, jednak im dalej, tym było lepiej. Kraina Nigdynigdy pochłonęła mnie, nie pozwalając odłożyć książki. Jestem oczarowana tym światem i wszystkim, co w nim istnieje. Podczas lektury miałam wrażenie, że stałam się Meghan, ja zwiedzałam to magiczne miejsce, ja zawierałam umowę z Grimalkinem, a potem z Zimowym Księciem. Ja walczyłam o życie i martwiłam się o swojego brata. „Żelazny król” każdemu oferuje coś innego, czym innym był dla mnie, czym innym będzie dla Ciebie. To opowieść o miejscu, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie ja odnalazłam szczęście. Według mnie to arcydzieło.
Pamiętajcie, jak już znajdziecie się w Nigdynigdy nie składajcie pochopnych obietnic. Najpierw wszystko dogłębnie przemyślcie. Jedna przysięga może wiele kosztować.
Ocena: 10/10
Czekam już z wielką niecierpliwością na część drugą, a oto jej prześliczna okładka:
Jak mi ktoś w przeciągu następnych kilku dni nie kupi tej książki, to chyba oszaleję O.o
OdpowiedzUsuńStrasznie chcę ją przeczytać.
Utwierdziłam się w swojej chęci jej przeczytania. Kupię na pewno!
OdpowiedzUsuńhipnotyzuje mnie okładka, a po Twojej recenzji zdecydowanie chcę przeczytać tę książkę
OdpowiedzUsuńKsiążka świetna- warta grzechu. Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo zachęcająca, więc kto wie.. Jak nadarzy się okazja, nie odmówię:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Myślę, że kiedyś ją przeczytam, bo recenzja jak wspomniała moja poprzedniczka jest bardzo zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Faktycznie przepiękne te okładki :) Takie subtelne :) Bardzo chętnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńOkładki są cudowne. I wszystkie recenzje tej książki tak samo. Na pewno niedługo przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńUps. Usunął mi się poprzedni komentarz.
OdpowiedzUsuńTak więc...
Hej Olga =)
Piszesz naprawdę świetne recenzje. Potrafisz zachęcić ;)
Miłego dnia, S.K.
No i oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejną recencję ;P
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać. Nie dam się dłużej namawiac :)
OdpowiedzUsuń