Sample text

"Książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni"

"
Książka stanowi cudowny przedmiot, dzięki któremu świat poczęty w umyśle pisarza przenika do umysłu czytelnika...Każda książka żyje tyle razy, ile razy została przeczytana."

"Książka - to mistrz, co darmo nauki udziela, kto ją lubi - doradcę ma i przyjaciela, który z nim smutki dzieli, pomaga radości, chwilę nudów odpędza, osładza cierpkości."

"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem."

sobota, 31 grudnia 2011

Czytelnicze podsumowanie roku 2011

Hej!
Jak tam mijają Wam ferie świąteczne? Mam nadzieję, że odpoczęliście i przeczytaliście mnóstwo wspaniałych powieści :)
Tym razem nie będzie recenzji, ale czytelnicze podsumowanie roku 2011. Niestety, moje zapiski o przeczytanych książkach prowadziłam dopiero od marca, więc w owo podsumowanie nie będzie wliczony ani styczeń ani luty. Przez ostatnie dziesięć miesięcy przeczytałam 121 powieści, myślę, że w styczniu i lutym przeczytałam może z dwadzieścia książek, więc wychodzi, że przez cały rok połknęłam ok. 140 dzieł literackich. Nie recenzowałam każdej książki, bo po prostu w życiu bym się z tym nie wyrobiła :)

Książką roku 2011 zostaje:
Zapomniany ogród” Kate Morton – Nie miałam żadnego problemu z wybraniem. Genialna powieść, miała niesamowity klimat, genialną fabułę, świetnych bohaterów, było widać, że autorka włożyła w nią całe swoje serce. Moim zdaniem to arcydzieło i dziwię się, że książka jest tak mało popularna.

Postanowiłam wybrać najlepszą książkę każdego miesiąca i tak to wygląda:
Marzec - „Moje drzewko pomarańczowe”, jeszcze nigdy nie płakałam tak mocno, jak przy tej książce.
Kwiecień - „Deklaracja” - ci, co czytali, wiedzą dlaczego. A ci, co nie, niech natychmiast to nadrobią :)
Maj -„Las zębów i rąk”, wierzcie lub nie, ale ta powieść w pewien sposób zmieniła moje życie.
Czerwiec – i tutaj nie potrafię wybrać jednej, więc „Żelazny król” - za Asha i „Czerwień rubinu” bo to niesamowita książka z niesamowitymi bohaterami.
Lipiec - „Błękit szafiru”, za Gideona, za to, że tak wciąga i w ogóle za wszystko.
Sierpień - „Dobrani”, bo ta książka ma to coś, nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak mi się podobała :)
We wrześniu nie przeczytałam nic szczególnie wyjątkowego.
Październik - „The Nine Lives of Chloe King”, był taki serial, który mnie oczarował, więc sięgnęłam po książkę, trochę gorszą od adaptacji, ale podobała mi się.
Listopad – znowu nie potrafię wybrać jednej książki, więc „Niepokój”, bo pokochałam Cole'a, „Nevermore. Kruk”, bo autorka ma niewyobrażalną wyobraźnię i „Światła września”, bo to w końcu Carlos Ruiz Zafon.
Grudzień – „Lucas”, bo książka była dziwna i do końca nie wiem, co o niej myślę.

Inne bardzo dobre książki, o których należy wspomnieć:
„Płonący stos” i „Płonący stos 2”
„Śmiertelny sekret”
„Jasper Jones”
„Uprowadzona”
„Dziewczyny z Hex Hall”
„Porzuceni”
„Cień nocy”
„Krwawy fiolet”
„Akademia wampirów” - czwarta i piąta część
„W pół drogi do grobu”
„Cisza”
„Wampiraci” - powtórzyłam sobie całą serię i przeczytałam najnowszą (5) część.

Rozczarowania, ale mimo to dało się czytać i nie było źle:
„Piękne istoty”
„Córka burzy”
„Ukryte”
„Pożeracz snów”
„Lucian”
„Łaska utracona”
„Miasto upadłych aniołów”
„Przyrzeczni”

Książki, po których mam bardzo złe wspomnienia, czyli te najgorsze:
„Inne okręty”
„Pocałunki z piekła”
„Nienasyceni”
„Rodzina Wenclów. Wspólnik”
„Tunele”

Trochę się tego uzbierało :). Ale to wszystko, co napisałam, to tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena i oczywiście nie wszyscy się ze mną zgodzą :P.

Życzę Wam sylwestra spędzonego we wspaniałym gronie przyjaciół. A w roku 2012 samych sukcesów w każdej dziedzinie i oczywiście wielu godzin spędzonych nad obłędną lekturą! 



sobota, 3 grudnia 2011

"Dom Jedwabny" - Anthony Horowitz



Sherlock Holmes powraca, na nowo zadziwiając wszystkich swoim talentem do rozwiązywania najdziwniejszych zagadek.

Sherlock Holmes, niesamowity detektyw o niesamowitej przenikliwości i inteligencji. Przyznaję się bez bicia, że nigdy wcześniej nie czytałam nic o tej, jakże znanej, osobistości. Nie miałam ku temu okazji i sposobności. Tak więc „Dom Jedwabny” autorstwa Anthony'ego Horowitza to moje pierwsze spotkanie z Holmesem, ale już teraz mogę Was zapewnić, że nie ostatnie. Mam zamiar w najbliższej przyszłości sięgnąć po dzieła Arthura Conan Doyle'a i poznać wcześniejsze przygody tego detektywa.

Wszystko zaczyna się, gdy obcy mężczyzna przekracza próg mieszkania przy Baker Street 221B i prosi Sherlocka Holmesa o pomoc. Ów człowiek podejrzewa, że ktoś go śledzi, czuje się zagrożony i liczy, że sprytny detektyw rozwiąże tę sprawę. Nie mija dużo czasu i okazuje się, że sprawca zaniepokojenia klienta Holmesa został zamordowany. Można by podejrzewać, że to koniec całego zamieszania. Nic bardziej mylnego. Detektyw odkrywa kolejną, powiązaną z pierwszą, intrygę, tym razem na większą skalę, w którą są zaangażowane największe osobistości ówczesnego Londynu. W pewien sposób Sherlock zajmuje się naraz dwoma sprawami, rozwiązanie każdej z nich zaszokuje czytelnika, ale także sprawi, że walnie się w czoło i spyta sam siebie: „dlaczego ja na to nie wpadłem?” Nieodłącznie asystuje detektywowi jego wierny towarzysz, doktor Watson, który odwiedziwszy go zaledwie na krótki czas, nie spodziewał się, że jego życie tyle razy stanie pod znakiem zapytania. A czym jest ów tytułowy Dom Jedwabny? Zdradzę tylko tyle, że to miejsce tak bardzo przesiąknięte złem i zepsuciem, że aż ciarki przechodzą.

Dla mnie największą i chyba jedyną taką prawdziwą wadą powieści „Dom Jedwabny” były przydługie opisy, które wstrzymywały akcję. Na przykład właśnie działo się coś niezmiernie ważnego, a tu opis pokoju czy przyrody. Kojarzyło mi się to trochę z Sienkiewiczowskimi opisami. Niektórzy na pewno uwielbiają, gdy dzięki precyzyjności autora, mogą sobie wszystko dokładnie, z każdym szczegółem, wyobrazić i dla tych odbiorców, krytykowany przeze mnie aspekt stanie się zaletą powieści. Ale mnie te opisy nużyły.

Jak już wspominałam, to była moja pierwsza styczność z „książkowym Sherlockiem”, więc nie mogę porównać tej powieści z wcześniejszymi dziełami o tym detektywie. Nie wiem, czy Anthony Horowitz sprostał zadaniu i oddał klimat, który panował w dziełach Arthura Conan Doyle'a, ani czy w odpowiedni sposób opisał samego Holmes, jak i Watsona, ani czy dobrze ukazał sposób, w jaki rozwiązywane były zagadki, intrygi. Tego stwierdzić nie mogę. Ale mogę zapewnić, że lektura „Domu Jedwabnego” była czystą przyjemnością, potrafiącą wzbudzić dreszczyk emocji w czytelniku. Z napięciem czekałam na wielki finał i rozwiązanie zagadki, bo niestety samej nie udało mi się wydedukować kto, co zrobił i dlaczego. Jestem pewna, że dzieło Horowitza jest prawdziwie dobrą powieścią, która przemówi do wielu czytelników i myślę, że usatysfakcjonuje tych, którzy od dawien dawna zaczytują się w przygodach sławnego detektywa.

Połknęłam tę powieść w zaledwie jeden dzień, nie byłam w stanie robić nic, dopóki nie dotarłam na ostatnie stronice „Domu Jedwabnego”, musiałam jak najszybciej poznać rozwiązanie tej zagadki.
Przekonajcie się sami, czy i Wy odnajdziecie drogę na Baker Street 221B i na krótki czas zamieszkacie pod jednym dachem z Holmesem i jego przyjacielem Watsonem.

Ocena: 9/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis, za co jestem bardzo wdzięczna.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...