Tytuł: "Błękit szafiru"
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 363
Premiera: 12 październik 2011
„Magnetyzm szafiru.”
Ostatnio miałam straszny zastój w czytaniu, a dla mnie nie istnieje nic gorszego w wakacje. Nie miałam ochoty oddawać się lekturze, książki nie pochłaniały mojej uwagi. Jednak jak tylko „Błękit szafiru” trafił w moje ręce, zamknęłam się w pokoju, sam na sam z książką i na długi czas zniknęłam ze świata żywych, nie odbierałam telefonów, nie odpisywałam na sms'y, ba, nawet ich nie słyszałam. Zostałam pochłonięta przez świat Gwendolyn i marzyłam tylko o jednym: nigdy z niego nie wychodzić. Nie ma to, jak powieść działająca jak magnez i przyciągająca przez cały czas uwagę czytelnika, po skończeniu można myśleć tylko o przygodach bohaterów i żałować, że to już koniec.
Tak jak w pierwszej części mamy prolog i epilog nie dotyczący głównych bohaterów tylko ich krewnych: Lucy i Paula. Ten zabieg nadaje powieści aurę tajemniczości i sprawia, że jest się ciekawym rozwiązania całej zagadki. A pomiędzy kolejnymi rozdziałami znajdujemy różne notatki, cytaty, zapiski, które nie zawsze są jasne, ale urozmaicają tekst.
Sama akcja powieści zaczyna się w tym samym momencie, w którym skończyła się pierwsza część, co mnie ucieszyło. Relacja między Gwendolyn a Gideonem, dwójką głównych bohaterów, ulega zmianie. Mają oni misję wprowadzenia do chronografu (urządzenia, dzięki któremu można kontrolować przenoszenie się w przeszłość) odrobiny krwi każdego podróżnika w czasie, który żył na przestrzeni wieków. Ma to uratować wszystko i wszystkich. Ale czy rzeczywiście? Nikt nie wie do końca, co się po tym stanie, pewne jest, że Lucy i Paul chcą w tym przeszkodzić. Gwenny siedzi w tym od zaledwie kilku dni i naprawdę mało rozumie z tego, co się dzieje, nie pomaga jej to, że większość osób zamieszanych w sprawę jej nie ufa i podejrzewa, że ich zdradzi. Co tym razem przydarzy się bohaterom? Kto kłamie, a kto mówi prawdę?
Narrację prowadzi Gwendolyn, ostatnia z dwunastu podróżników w czasie. Ma ona specjalny dar: widzi duchy, demony, z jednym nawet się zaprzyjaźnia, to kotopodobne stworzenie nazywa się Xemerius i doprowadzało mnie do wielokrotnych wybuchów śmiechu. Sama bohaterka z miejsca zdobyła moją sympatię. Gideon, drugi nosiciel genu, to dość skomplikowana postać, zmieniająca się co chwilę. Między nim a Gwen jest „chemia”, która raczej utrudnia wszystko, a nie ułatwia, szczególnie, że mają inne poglądy. Chłopak, tak jak wszyscy jest przekonany, że Lucy i Paul, tajemnicza dwójka, uważana za jedynych, którzy mogą przeszkodzić w misji, to źli i egoistyczni ludzie, jedynie Gwnedolyn ma jakiekolwiek wątpliwości co do tego i nie ufa hrabiemu de Saint Germain, ja osobiście cały czas zastanawiałam się, kto tak naprawdę ma rację: hrabia czy Lucy i Paul? Wracając do Gideona, uwielbiam go po prostu! Od pierwszej części czekałam na każdy moment, w którym występuje, tu było tak samo, gdy tylko wkraczał na scenę, serce zaczynało mi szybciej bić. Nie lubiłam zaś Charlotty, która jest kuzynką Gwenny mocno zakochaną w Gideonie, z kolei gdy ona się pojawiała, miałam ochotę zgrzytać zębami. Oczywiście, to nie wszyscy bohaterowie powieści, ale jeśli chcecie poznać innych, to już na własną rękę, ja więcej nie zdradzę :).
„Błękit szafiru” to niezmiernie tajemnicza, skomplikowana i poplątana historia. Autorka wydaje się mieć to wszystko zaplanowane, nie pomija żadnego szczegółu, podziwiam ją, że się nie gubi w tych wszystkich podróżach w czasie i intrygach. Po skończeniu drugiego tomu nadal nie jestem pewna, o co chodzi, komu ufać, co kieruje tym bohaterem. a co tym. Z każdą stroną robiło się tylko ciekawiej i pojawiało się więcej pytań. Okazało się, że większość moich przypuszczeń, które miałam po skończeniu czytania „Czerwieni rubinu” (tom 1. trylogii) była błędna.
Tak jak z niecierpliwością czekałam na „Błękit szafiru”, tak teraz wręcz umieram z ciekawości, co znajdę w ostatniej części.
Czy wspominałam już, że to jedna z najlepszych serii, spośród tych, z jakimi miałam do czynienia? Jeśli nie, to robię to teraz. Uwagę przykuwa okładka, która pięknie będzie prezentować się na półce, a sama treść jest niesamowita, bohaterowie zapadają w pamięć i rozkochują w sobie. Czy czytelnikowi potrzeba czegoś jeszcze?
Ocena: 11/10 (Nie wiem, jak inaczej wyrazić mój zachwyt dla tej powieści :))
Za książkę jestem niezmiernie wdzięczna Wydawnictwu Egmont.
W skład „Trylogii Czasu” wchodzi:
1.„Czerwień rubinu” 2. Błękit szafiru
3. "Zieleń szmaragdu"
(ukaże się wiosną 2012 roku)
A wkrótce ta seria ma zostać zekranizowana :)
__________________________________________
Ostatnio nie miałam dostępu do internetu, dlatego nie pojawiały się nowe recenzje i nie komentowałam Waszych postów, obiecuję, że teraz to nadrobię :D
__________________________________________
Ostatnio nie miałam dostępu do internetu, dlatego nie pojawiały się nowe recenzje i nie komentowałam Waszych postów, obiecuję, że teraz to nadrobię :D