Sample text

"Książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni"

"
Książka stanowi cudowny przedmiot, dzięki któremu świat poczęty w umyśle pisarza przenika do umysłu czytelnika...Każda książka żyje tyle razy, ile razy została przeczytana."

"Książka - to mistrz, co darmo nauki udziela, kto ją lubi - doradcę ma i przyjaciela, który z nim smutki dzieli, pomaga radości, chwilę nudów odpędza, osładza cierpkości."

"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem."

niedziela, 31 lipca 2011

"Błękit szafiru" - Kerstin Gier

 Tytuł:  "Błękit szafiru"
 Autor: Kerstin Gier
 Wydawnictwo: Egmont
 Ilość stron: 363
Premiera: 12 październik 2011












Magnetyzm szafiru.”

Ostatnio miałam straszny zastój w czytaniu, a dla mnie nie istnieje nic gorszego w wakacje. Nie miałam ochoty oddawać się lekturze, książki nie pochłaniały mojej uwagi. Jednak jak tylko „Błękit szafiru” trafił w moje ręce, zamknęłam się w pokoju, sam na sam z książką i na długi czas zniknęłam ze świata żywych, nie odbierałam telefonów, nie odpisywałam na sms'y, ba, nawet ich nie słyszałam. Zostałam pochłonięta przez świat Gwendolyn i marzyłam tylko o jednym: nigdy z niego nie wychodzić. Nie ma to, jak powieść działająca jak magnez i przyciągająca przez cały czas uwagę czytelnika, po skończeniu można myśleć tylko o przygodach bohaterów i żałować, że to już koniec.

Tak jak w pierwszej części mamy prolog i epilog nie dotyczący głównych bohaterów tylko ich krewnych: Lucy i Paula. Ten zabieg nadaje powieści aurę tajemniczości i sprawia, że jest się ciekawym rozwiązania całej zagadki. A pomiędzy kolejnymi rozdziałami znajdujemy różne notatki, cytaty, zapiski, które nie zawsze są jasne, ale urozmaicają tekst.

Sama akcja powieści zaczyna się w tym samym momencie, w którym skończyła się pierwsza część, co mnie ucieszyło. Relacja między Gwendolyn a Gideonem, dwójką głównych bohaterów, ulega zmianie. Mają oni misję wprowadzenia do chronografu (urządzenia, dzięki któremu można kontrolować przenoszenie się w przeszłość) odrobiny krwi każdego podróżnika w czasie, który żył na przestrzeni wieków. Ma to uratować wszystko i wszystkich. Ale czy rzeczywiście? Nikt nie wie do końca, co się po tym stanie, pewne jest, że Lucy i Paul chcą w tym przeszkodzić. Gwenny siedzi w tym od zaledwie kilku dni i naprawdę mało rozumie z tego, co się dzieje, nie pomaga jej to, że większość osób zamieszanych w sprawę jej nie ufa i podejrzewa, że ich zdradzi. Co tym razem przydarzy się bohaterom? Kto kłamie, a kto mówi prawdę?

Narrację prowadzi Gwendolyn, ostatnia z dwunastu podróżników w czasie. Ma ona specjalny dar: widzi duchy, demony, z jednym nawet się zaprzyjaźnia, to kotopodobne stworzenie nazywa się Xemerius i doprowadzało mnie do wielokrotnych wybuchów śmiechu. Sama bohaterka z miejsca zdobyła moją sympatię. Gideon, drugi nosiciel genu, to dość skomplikowana postać, zmieniająca się co chwilę. Między nim a Gwen jest „chemia”, która raczej utrudnia wszystko, a nie ułatwia, szczególnie, że mają inne poglądy. Chłopak, tak jak wszyscy jest przekonany, że Lucy i Paul, tajemnicza dwójka, uważana za jedynych, którzy mogą przeszkodzić w misji, to źli i egoistyczni ludzie, jedynie Gwnedolyn ma jakiekolwiek wątpliwości co do tego i nie ufa hrabiemu de Saint Germain, ja osobiście cały czas zastanawiałam się, kto tak naprawdę ma rację: hrabia czy Lucy i Paul? Wracając do Gideona, uwielbiam go po prostu! Od pierwszej części czekałam na każdy moment, w którym występuje, tu było tak samo, gdy tylko wkraczał na scenę, serce zaczynało mi szybciej bić. Nie lubiłam zaś Charlotty, która jest kuzynką Gwenny mocno zakochaną w Gideonie, z kolei gdy ona się pojawiała, miałam ochotę zgrzytać zębami. Oczywiście, to nie wszyscy bohaterowie powieści, ale jeśli chcecie poznać innych, to już na własną rękę, ja więcej nie zdradzę :).

Błękit szafiru” to niezmiernie tajemnicza, skomplikowana i poplątana historia. Autorka wydaje się mieć to wszystko zaplanowane, nie pomija żadnego szczegółu, podziwiam ją, że się nie gubi w tych wszystkich podróżach w czasie i intrygach. Po skończeniu drugiego tomu nadal nie jestem pewna, o co chodzi, komu ufać, co kieruje tym bohaterem. a co tym. Z każdą stroną robiło się tylko ciekawiej i pojawiało się więcej pytań. Okazało się, że większość moich przypuszczeń, które miałam po skończeniu czytania „Czerwieni rubinu” (tom 1. trylogii) była błędna.
Tak jak z niecierpliwością czekałam na „Błękit szafiru”, tak teraz wręcz umieram z ciekawości, co znajdę w ostatniej części.

Czy wspominałam już, że to jedna z najlepszych serii, spośród tych, z jakimi miałam do czynienia? Jeśli nie, to robię to teraz. Uwagę przykuwa okładka, która pięknie będzie prezentować się na półce, a sama treść jest niesamowita, bohaterowie zapadają w pamięć i rozkochują w sobie. Czy czytelnikowi potrzeba czegoś jeszcze?
Ocena: 11/10 (Nie wiem, jak inaczej wyrazić mój zachwyt dla tej powieści :))

Za książkę jestem niezmiernie wdzięczna Wydawnictwu Egmont. 

 

W skład „Trylogii Czasu” wchodzi:

1.Czerwień rubinu”                                          2. Błękit szafiru                         
(moja recenzja                                                 (szukajcie w księgarniach 12 października)
                                                                                                                                    


                                                              3. "Zieleń szmaragdu"
                                                              (ukaże się wiosną 2012 roku)
                                                  
 A wkrótce ta seria ma zostać zekranizowana :)

__________________________________________
Ostatnio nie miałam dostępu do internetu, dlatego nie pojawiały się nowe recenzje i nie komentowałam Waszych postów, obiecuję, że teraz to nadrobię :D

środa, 20 lipca 2011

Nowy wspaniały świat - Aldous Huxley


Ile warta jest iluzja szczęścia?”

Powieści antyutopijne stały się ostatnio bardzo popularne, co mnie cieszy, gdyż i mi przypadły do gustu. Silje, swoją recenzją zwróciła moją uwagę na „Nowy wspaniały świat” i dzięki niej przeczytałam tę książkę. Powieść została napisana w 1932 roku przez Aldousa Huxleya. Dla mnie liczyło się to, że nie powstała „na fali” współcześnie tworzonych antyutopii. Podczas lektury „Nowego wspaniałego świata” zadawałam sobie pytanie: co jest tak naprawdę najważniejsze w życiu? Prawda, nauka, piękno czy szczęście?

W roku 2541 (inaczej w 632 roku „ery Forda”) dzieci się nie rodzą, są tworzone w butlach, a słowo matka, ojciec, rodzina, ślub stanowią tabu, wprawiają w ogromne zażenowanie, o ile ktoś w ogóle rozumie ich znaczenie. Społeczeństwo stworzone przez Huxleya jest idealne pod każdym względem, nie istnieje w nim ból, cierpienie, tylko czyste szczęście. Ludzie zostali w nim podzieleni na pięć kast: alfy, bety, gammy, delty i epsilony, a każdy członek określonej grupy odczuwa radość, będąc tym, kim się „urodził”. Wszystko w ich życiu od początku zostało zaplanowane: kim się staną, jak będą służyć Społeczeństwu, zero wolnej woli. Gdy już sztucznie się narodzą, idealnie dopasowani do swojej przyszłości, zostają poddani warunkowaniu, by stać się częścią społeczności: w trakcie snu słyszą głos, mówiący o różnych zasadach obowiązujących ich, którego nigdy nie zapomną i będą uważać za własny. Niższe kasty są poddawane elektrowstrząsom podczas dotykania na przykład książek, by w przyszłości nie przyszło im do głowy oddawanie się takiemu zajęciu jak czytanie. Nie ma w tym żadnego przypadku, wszystko z góry jest ustalone, jednostka się nie liczy, bo Społeczeństwo składa się z wielu innych. Na świecie roi się od identycznych twarzy, gdyż takie dla ułatwienia się tworzy. Teraz seks to coś na porządku dziennym, a byciem z kimś dlużej niż cztery miesiące jest nie do pomyślenia, ludzie nie tworzą żadnych więzi, chodzi tylko i wyłącznie o przyjemność. A gdy ktoś już ma gorszy dzień, zażywa narkotyk soma, wystarczy jej odrobina, a każdy problem znika. Wszyscy muszą być użyteczni, nawet po śmierci prochy ludzi się przydają, odzyskuje się z nich fosfor. Dla ludzi z powieści Huxleya tragedia „Romeo i Julia” byłaby jednym wielkim żartem, bo przecież jak czegoś (lub kogoś) się pragnie, to się to dostaje, więc dlaczego dwójka bohaterów robi problemy tam, gdzie ich nie ma? Albo Tybalt leży sobie w grobowcu, a jego prochy są tak okropnie marnowane. Żeby nie naruszyć „świętej stabilności” wszystkie arcydzieła ludzkości stały się zakazane, tylko nieliczni słyszeli o Szekspirze. Jednak czy warto poświęcić dla tej iluzji szczęścia w Społeczeństwie prawdziwą wolność, piękno, prawdę? Ludzie z utworu Huxleya nie znają niczego innego niż świat, w którym żyją i jego praw, myślą, że lepiej być nie może, ale czy rzeczywiście mają rację? Chociażby oczekiwanie - w „Nowym wspaniałym świecie” rzadko kiedy musisz na coś czekać, chcesz kobietę czy mężczyznę? Po prostu go/ją zapraszasz i masz. Ale przecież dzięki temu, że na coś czekamy, bardziej tym się cieszymy, jak już to otrzymamy. Albo im więcej cierpimy, tym bardziej doceniamy dobre chwile. Nie chciałabym moich uczuć sprzedać za cokolwiek innego, a Wy? Co tak naprawdę jest ważne w życiu?

Akcja powieści skupia się przede wszystkim na losach Bernarda - nieszczęśliwego mężczyzny, różniącego się od innych alf, Leniny, dziewczyny, uwielbiającej swoje życie i wszystko, co ją otacza, zwykłej obywatelki Społeczeństwa, która niczego nie pragnie oraz Dzikusa, pochodzącego z niewielkiego obszaru, gdzie mieszkają Indianie, którzy jeszcze rodzą się naturalnie i wierzą w istnienie bogów. Dzikus trafia do Cywilizacji przez wzgląd na matkę, która do niej należała, ale także dlatego, że jego osoba wzbudza wielkie zainteresowanie. Chłopak jako jedyny dostrzega, że świat, do którego trafia, wcale nie jest idealny, wspaniały, a soma nie czyni dobra. Dzikus uwielbia czytać Szekspira i nie uważa tego za coś złego. Dokąd doprowadzi go jego odmienne zdanie?

Dzieło Huxleya poruszyło mnie do głębi. Brak mi słów, by wyrazić to, co odczuwam po jego lekturze. Zostałam zmuszona do odpowiedzi na pytanie: jak wiele jestem w stanie poświęcić, by być szczęśliwa – pozornie szczęśliwa? Czy jestem gotowa stać się automatem bez uczuć? Teraz, bardziej doceniam to, co mam, w tym także każdy ból, który zdarza mi się doświadczać.

Nowy wspaniały świat” to klasyka. Uważam, że każdy fan antyutopii powinien tę powieść przeczytać, ale nie tylko on. To książka skierowana także do każdego z osobna. Mam nadzieję, że i Wy ją przeczytacie, bo to po prostu grzech nie zapoznać się z jej treścią. Mogę Was zapewnić, że do tej książki będą wracać wiele razy podczas różnych etapów mojego życia.

Czytanie książki „Nowy wspaniały świat” było dla mnie niesamowitym przeżyciem, którego w żaden sposób nie jestem w stanie ocenić.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Muza, za co jestem bardzo wdzięczna.

wtorek, 19 lipca 2011

One Lovely Blog Award

Hej!
Jak większość z Was już pewnie wie, na blogach grasuje nowa zabawa, łańcuszek itd. itp. Jest mi bardzo miło, bo zostałam nominowana do One Lovely Blog Award przez: Zuu Paulę Leanne  Annie Tirindeth Sihhinne Bardzo Wam dziękuję.

Zasady: 
- napisz u siebie podziękowania i wklej link blogera, który cię nominował,
- napisz o sobie siedem rzeczy, 
- nominuj szesnaście innych, cudownych blogerów (nie można nominować osoby, która cię nominowała),
- napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji.
 
Kiedyś pisałam o sobie, więc teraz postaram się wymyślić coś, czego jeszcze nie wiecie.
 
1. Nie cierpię lekarzy. Żadnych. Poczynając od tych rodzinnych, a kończąc na dentystach. I to nie tylko dlatego, że często boli, to co robią (wyrywanie zęba, jakieś operacje) ale także tak po prostu, gdy nie ma koniecznej konieczności, omijam ich szerokim łukiem.
 
2. Jak czegoś naprawdę chcę, potrafię zrobić wszystko (nawet stanąć na głowie), by to dostać, osiągnąć. Przykład z ostatniego czasu: bardzo chciałam przeczytać "Plotkarę", a pierwszej części nie potrafiłam zdobyć, nawet w Empiku.com jej nie było, a że nie przepadam za allegro, musiałam wypożyczyć z biblioteki, co także było trudne, ale przez internet znalazłam jedną, gdzie była i oczywiście udało mi się tak wszystko zrobić, że ją mam (nigdy nie byłam w tej biblio i tata, bo jego wysłałam, musiał zakładać nową kartę.) Tak wiem, jestem straszna.
 
3. Uwielbiam wszystko co ładnie i owocowo pachnie, szczególnie jeśli chodzi o kosmetyki. Zawsze kupuję owocowe błyszczyki, mydła, szampony, teraz nawet mam dezodorant mango (ma piękny zapach). 
 
4. Gdy kupuję książki, potrafią jedną wybierać przez bardzo długi czas, zawsze szukam najładniejszej: bez zagiętych rogów itd. 

5. Jestem strasznym śpiochem, w wakacje śpię do dwunastej. Nie lubię marnować tak okropnie dnia, ale nie ma siły, która zbudziłaby mnie przed jedenastą.

6. Mam łańcuszek z lapis lazuli, który według L. J. Smith (autorki Pamiętników Wampirów) chroni wampiry przed słońcem. I zawsze gdy jestem zdenerwowana pocieram palcami o niego :)

7. Jak nie czytam, nie oglądam seriali, to przesiaduję na najlepszym forum na świecie: www.ksiazkimlodziezowe.fora.pl i oczywiście zapraszam Was na nie :)

Mam nadzieję, że nie nudziłam. A teraz przyszedł czas na moje nominacje, od razu uprzedzam, że kolejność nic nie znaczy. 
1. http://panna-swawolna.blogspot.com
2. http://sujeczka.blogspot.com
3. http://bookcriticaster.blogspot.com
4. http://recenzje-wanilii.blogspot.com
5. http://miedzykartkami.blogspot.com
6. http://www.miastomgly.blogspot.com
7. http://kessieandbooks.blogspot.com
8. http://agnesja-recenzje.blogspot.com
9. http://nuta-oczarowania.blogspot.com
10. http://radosnastronazycia.blogspot.com
11. http://kasandra-85.blogspot.com
12. http://szeleststron.blogspot.com
13.  http://luincaerherbata.blogspot.com
14. http://secret-books.blogspot.com
15. http://ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
16. http://ilovebooks-anaisse.blogspot.com

Nie było łatwo wybrać, ale się udało, zapraszam do zabawy :).
Mam nadzieję, że dobrze spędzacie wakacje i świetnie się bawicie!
                                                                                                                                                   Rosemary

niedziela, 17 lipca 2011

Nieśmiertelni. Miłosne opowieści wampiryczne - praca zbiorowa


Tu królują wampiry”

Ta recenzja będzie wyglądać inaczej niż zawsze, gdyż dotyczy zbioru opowiadań: „Nieśmiertelni. Miłosne opowieści wampiryczne”, wszystkim historiom poświęcę chwilkę. W każdym utworze jakąś rolę odgrywają wampiry. Nie przepadam za krótkimi opowiadaniami, ale do tych skusiły mnie autorki między innymi: moja ulubiona Richelle Mead, Tanith Lee znana z „Piratiki”, Rachel Caine autorka „Wampirów z Morganville”. Na początku książki znajduje się przedmowa napisana przez P. C. Cast, muszę przyznać, że spodobał mi się jej język i przesłanie, co sprawiło, że z zaciekawieniem rozpoczęłam lekturę.

Nawiedzona miłość” - Cynthia Leitich Smith
Narratorem pierwszego opowiadania jest chłopak, Cody Stryker, od razu spodobało mi się to, że wreszcie nie dziewczyna :). Prowadzi on kino „Stara miłość”, w którym podobno straszy, Córka burmistrza proponuje mu pomoc w sprzedaży biletów, jedzenia itd. Spisuje się idealnie, jednak stałemu mieszkańcowi kina to się nie podoba. Czy duchy istnieją naprawdę?
Niestety, opowiadanie nie podobało mi się, cieszyłam się, że jest takie krótkie. A zakończenie jak na mój gust tandetne. Jednak starałam się nie zrazić i przeczytałam następne...

Bursztynowy dym” - Kristin Cast
Początek tej opowiastki był dla mnie niejasny i z lekka dziwny, na szczęście to tylko wstęp. Bohaterką jest Jenna, zwykła nastolatka. Pewnego wieczoru razem z przyjaciółką chce pójść na zabawę, w pośpiechu się zbiera, wsiada do samochodu, który na nieszczęście psuje się podczas drogi. Jenna jest zmuszona jechać autobusem, na przystanku spotyka nieznajomego i tu zaczyna dziać się coś dziwnego, bohaterka budzi się i wszystko powtarza się od nowa, a jej towarzyszy straszne uczucie deja vu. Co się wydarzyło? To opowiadanie bardzo mi się podobało, nie spodziewałam się czegoś takiego po Kristin Cast, sam pomysł jest bardzo dobry. A przystojny blondyn wszystko dopełnia.

Martwy tropiciel. Opowieść o wampirach z Morganville” - Rachel Caine
Narrację prowadzi Shane Collins, znany nam z „Wampirów z Morganville”, w jednej chwili je pysznego hamburgera, a w drugiej spotyka Jerome'a, faceta, który był martwy, po chwili bohater traci przytomność i zostaje wywieziony do opuszczonego domu, a tam czeka na niego „ukochany” tatuś, czego tym razem będzie chciał? Podobał mi się cięty język Shane'a i jego odwaga. Całkiem przyjemnie było znowu wrócić do Morganville, jednak wiem, że autorka potrafi stworzyć lepsze dzieło.

Dobre maniery” - Tanith Lee
Ten pomysł jest naprawdę zastanawiający. Wampiryzm to coś jak choroba, którą do pewnego stopnia można wyleczyć, a zajmuje się tym na przykład ojciec Lel, dlatego dziewczyna bez problemu rozpoznaje wampira. Bohaterka została wysłana na Bal Październikowy i tam go zobaczyła i zaczęła śledzić. Anghel, bo tak się nazywał, znalazł sobie młodą ofiarę i wyprowadził ją w celu pożywienia się, na szczęście Lel go powstrzymała i spróbowała wyjaśnić, jak to jest z tym Wampiryzmem. Do czego to doprowadziło? Po Tanith Lee, którą cenię za „Piratikę”, spodziewałam się więcej, niestety doznałam rozczarowania.

Światło księżyca” - Richelle Mead
Pani Mead to jedna z moich ulubionych autorek, liczyłam, że i tym razem wymyśli coś niezwykłego. I oczywiście nie zawiodłam się. Wampiry ujawniły się ludziom i przejęły kontrolę nad światem. Lucy to jedna z nich, okazuje się bardzo wyjątkowa, a to sprawia, że musi uciekać przed własną rodziną i rasą pragnącą jej śmierci. Znajduje chłopaka, Nathana i zmusza go, by jej pomógł. Dla obojga to niebezpieczna wyprawa, gdyż trudno uciec przed kimś, kto znajduje się niemal wszędzie. Jak potoczą się jej losy? Czy zostanie wydana? Opowiadanie bardzo mi się podobało, czytałam je z wielką przyjemnością i nie pozostaje mi nic innego, jak pochwalić Richelle Mead za wykonanie kawałka dobrej roboty literackiej.

Przemieniona” - Nancy Holder
To stało się w urodziny Jill, dziewczyna skończyła szesnaście lat i czekała na przyjaciela, by je świętować. Tego dnia wampiry napadły na Nowy Jork i go przejęły, zniszczyły mnóstwo domów, a niezliczona ilość ludzi straciła życie. Jill myśli tylko o jednym: chce odnaleźć swojego przyjaciela, Eliego, którego tak naprawdę darzy wielkim uczuciem. Trudno przedrzeć się przez chaos panujący w mieście, jednak dziewczyna odważnie prze naprzód.
Wydaje mi się, że to było najgorsze opowiadanie ze wszystkich. Jednak ze względu na to, że występował w nim wątek homoseksualny, niektórym może przypaść do gustu :).

Żarłoczne” - Rachel Vincent
To zdecydowanie najdziwniejsze opowiadanie ze wszystkich. Bohaterką jest Mallory, a jej najlepsza przyjaciółka, Andi, to syrena, która żywi się podczas śpiewania. Dlatego tego wieczoru dziewczyny idą na imprezę, gdzie można popisywać się wokalnie do woli. Tam Mallory poznaje Evana, kogoś naprawdę niezwykłego, między nimi iskrzy, ale nic nie jest tak proste, jak mogłoby być. Nawet po przeczytaniu całości nie wiem, co czuję w związku z tą historią i czy mi się podobała.

Wolna. Opowieść z Wiecznej Nocy” - Claudia Gray
Nie czytałam „Wiecznej nocy”. Opowiadanie „Wolna...” to pierwszy utwór Claudii Gray, z którym miałam do czynienia.
Mamy wiek XIX, Nowy Orlean, bohaterka Patrice ma szczęście, nie jest niewolnicą, jednak jej życie nie należy tak naprawdę do niej. Jej matka pragnie wydać ją za mąż i tylko to się liczy. Dziewczyna kocha Amosa, wolnego czarnoskórego chłopaka, ale to dla nikogo nie ma znaczenia poza nią samą. Patrice idzie na pierwszy bal, możliwe, że ktoś zwróci na nią uwagę i wkrótce potem poślubi, ale ona bardzo by tego nie chciała. Wtedy spotyka Juliena i nie, wcale się nie zakochuje. Tu chodzi o coś innego, jeśli jesteście ciekawy, zobaczcie sami! Na początku historia bardzo mi się podobała, ten XIX wiek, te suknie, ale potem z każdą stroną niestety coraz mniej. Jednak na tle innych opowiadać to wypada całkiem nieźle.

Podsumowując, w „Nieśmiertelnych. Opowieściach wampirycznych” są dwa naprawdę dobre opowiadania: „Światło księżyca” i „Bursztynowy dym”, dla nich samych warto sięgnąć po tę pozycję. Reszta jest zdecydowanie gorsza, ale znajdziecie w tym zbiorze jeszcze kilka niezłych pomysłów. Czytało mi się go dobrze i szybko, na pewno nie żałuję czasu poświęconego na tę książkę.

Ocena: 6.5/10

sobota, 16 lipca 2011

Rodzina Wenclów. Wspólnik - Lena Najdecka


Polska pełna zawirowań”

Pewnego dnia ni stąd ni zowąd otrzymałam paczkę, ze zdziwieniem otworzyłam ją, w środku znalazłam nieznaną mi powieść: „Rodzinę Wenclów. Wspólnik” napisaną przez Lenę Najdecką. Po przeczytaniu opisu nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać, ale spodobało mi się, że akcja rozgrywa się w Warszawie, a rozpoczyna w roku 2006. Ta książka to dopiero pierwsza część trzytomowej sagi, następne części noszą tytuły: „Układ” i „Rozgrywka”.

Historia opowiada o rodzinie Wenclów, na którą składa się wielu członków. Każdy z nich musi zmagać się z trudnościami, jakie przynosi im los. Paweł Wencel ma żonę, z którą w ogóle mu się nie układa, toczą między sobą wojnę, często przez wiele godzin trwają w milczeniu. Prowadzi on kancelarię prawną wraz ze swoim wspólnikiem a także przyjacielem: Robertem Zagajewiczem. Pewnego dnia Paweł jest przez niego przekonywany do przyjęcia dobrego zlecenia, obiecującego wielki zysk, jednak bohater czuje, że coś „tu śmierdzi”. O co chodzi? Co z tego wyniknie? Mamy wgląd także w inne rodzinne sprawy, rozmowy i poglądy. To zwykli ludzie, a i ich problemy mogą dotknąć każdego Polaka.

Niestety, książka nie podobała mi się, jednak to nie wina tego, że została źle napisana albo czegoś jej brakuje, tylko tego, że to kompletnie nie jest gatunek literatury, w którym ja gustuję, a poza tym odniosłam wrażenie, że jestem za młoda na tę powieść. Mimo to wiem, że znajdzie się wielu ludzi, którym się ona spodoba, naprawdę wielu. Może za kilkanaście lat przeczytam ją ponownie i wtedy dostrzegę jej wartość? Niestety, teraz wynudziłam się podczas lektury i szczerze powiedziawszy nie wszystko pojęłam. Osobiście szukam w powieściach czegoś różnego od świata, w którym żyję, pragnę oderwać się od niego i zasmakować magii, dlatego „Rodzina Wenclów. Wspólnik” nie jest dla mnie. Polecam ją dojrzałym czytelnikom, szukającym historii wziętej z prawdziwego życia, ale także dobrze napisanej satyry na współczesność.

Ocena: to tylko i wyłącznie moje zdanie, więc 4/10

Książkę otrzymałam od Instytutu Wydawniczego Erica, za co bardzo dziękuję.


Na psa urok - Kevin Hearne


Powieść pełna uroku.”

Na psa urok” to książka napisana przez Kevina Hearne. Rozpoczyna ona „Kroniki Żelaznego Druida”. Moje oczy przykuła ładna okładka, opis wydał mi się ciekawy i dziwny. Dlatego czym prędzej rozpoczęłam moją przygodę z Atticusem O'Sullivanem, bohaterem tej serii i od razu mówię, że nie mogłam się oderwać!

Atticus żyje już dwadzieścia jeden wieków, szmat czasu, ale na szczęście po jego wyglądzie tego nie widać. Jest on druidem, trzeba przyznać, że jednym z najlepszych. Dawno, dawno temu zadarł z jednym z bogów, który nazywa się Aenghus Óg. Od tamtego czasu pragnie on dopaść naszego bohatera i zdobyć coś, co jego zdaniem należy do niego: magiczny miecz o znaczącej nazwie Fragarach - Prawdomówny. Przysyła on wiele stworów, które druid bez problemu wykańcza. Wkraczamy do akcji właśnie w momencie, gdy kolejne istoty owego boga wpadły na trop Atticusa i zaatakowały go. Chwilę potem odwiedza go bogini Morrigan, z którą jest w miarę przyjaznych stosunkach, o ile tak to można nazwać. Ostrzega go przed wielkim niebezpieczeństwem, Aenghus po tylu latach sam się pofatyguje, by zgładzić znienawidzonego druida. Ale bagno. Atticus wytargowuje u Morrigan nieśmiertelność, nie znaczy to, że nic go nie może zabić, ale jeśli będzie odpowiednio uważał, to nigdy nie zginie. Tylko jak przeżyć starcie z tak potężnym bogiem? Co będzie dalej, co jeszcze go czeka? Atticus staje się pionkiem kilku bogów, a każdy z nich pragnie czegoś innego, czy bohater odnajdzie się wśród tych sprzeczności?

W książce roi się aż od niesamowitych istot. Mamy wielu bogów, którzy naprawdę żyją, prawnika wampira i jego współpracownika wilkołaka, który dowodzi miejscową watahą, tajemniczą barmankę o dwóch osobowościach, inteligentnego, potrafiącego porozumiewać się z Atticusem wilczarza irlandzkiego, cwane polskie wiedźmy, nie dające się rozgryźć i wiele innych niecodziennych stworzeń. To wybuchowa mieszanka, połączenie mitów, legend i bajek odświeżonych przez nowe pomysły autora.

Powieść napisana z poczuciem humoru, nie sposób nie roześmiać się przynajmniej kilka razy podczas czytania. Spotkanie z Atticusem to naprawdę świetna zabawa. A wrażenie, że to wszystko mogło się zdarzyć tylko umila czas spędzony z tą powieścią: autor posługuje się prawdziwymi nazwami miejsc, przywołuje znane postacie z naszej rzeczywistości, ma się wrażenie, że to wszystko mogło się zdarzyć. A ja lubię tak się czuć. Podobało mi się także, że w utworze występowały polskie wiedźmy, miło czytać o czymś, co pochodzi z naszego kraju :) Różnorodność postaci dopełnia dzieła i czyni je oryginalnym.

Książkę polecam KAŻDEMU, począwszy od fanów fantastyki aż po tych, którzy wcale nie lubią czytać. Kevin Hearne miał świetny pomysł i bardzo dobrze go wykorzystał, ja byłam zachwycona wszystkim, co znalazłam na kartach tej powieści. Niczego mi nie brakowało podczas lektury i świetnie się bawiłam. Nie mogę doczekać się kolejnych przygód Atticusa, druga część nosi tytuł „Raz wiedźmie śmierć”, liczę, że będzie równie dobra, co pierwszy tom tej serii.

Ocena: 9/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis, za co jestem bardzo wdzięczna. 

 

piątek, 15 lipca 2011

(Nie)Umarli. Księga 1 - Jonas - Eden Maguire



Wejdź do świata (Nie)Umarłych i przywitaj się ze śmiercią.”

Naczytałam się wielu bardzo negatywnych recenzji „(Nie)Umarłych”, jednak jako osoba ciekawska, chciałam sama się dowiedzieć, jak to z nimi jest. Czy to rzecz gustu, czy może książka rzeczywiście należy do beznadziejnych. Podoba mi się jej okładka, a zawsze to już jakiś plus :) Z obawą zaczęłam czytać i bez większych problemów doszłam do końca, ale co znalazłam w środku?

Darina dwa dni temu straciła chłopaka, nie, nie dlatego, że od niej odszedł, zginął podczas bójki. Byli ze sobą całe dwa miesiące! To niemal jak całe życie, więc jak bohaterka może przetrwać bez niego? Przecież taki okres wystarczy nastoletniemu człowiekowi, by móc mówić: kocham, nigdy cię nie opuszczę, jestem gotowa oddać za ciebie życie. Dobra, to była ironia. Ale właśnie to nie podobało mi się najbardziej w tej książce, ta miłość Dariny do Phoenixa, no przecież po tak krótkim czasie bycia razem, nie można przewidzieć, że to będzie trwać do końca, a do tego ich uczucie było słodsze niż miód, wydaje mi się, że autorka przesadziła...
W każdym razie Darina dwa dni po śmierci ukochanego trafia na opuszczoną farmę. A tam w stajni stoi żywy Phoenix, zresztą wraz z trójką niedawno zmarłych nastolatków. To niemożliwe, musiało jej się coś przewidzieć, ale nawet po przetarciu oczu bohaterka widzi ich stojących, mówiących. A wraz z nimi jest Łowczy, ich opiekun. Dziewczyna zwiewa do domu, by tam przetrawić to, co wydawało się jej, że zobaczyła. Następnego dnia w szkole Darina kilkakrotnie widzi Phoenixa, czy oszalała? Po lekcjach wraz z Brandonem, bratem swojego chłopaka , jedzie na przejażdżkę, by ten opowiedział jej, jak zginął jej ukochany: został pchnięty nożem.
Jakiś czas później, podczas kolejnej wizyty w opuszczonej farmie, spotyka Phoenixa. Naprawdę jego. Rozmawia z nim, całuje go, dotyka. Tylko jak ktoś martwy może być żywy? Oczywiście dzięki temu w Darinę na nowo wstępuje życie i wszystko nabiera kolorów. Jednak tę piękną chwilę, pełną miłosnych wyznań przerywa Łowczy, który pragnie wymazać dziewczynie pamięć, tak że nawet nie będzie wiedzieć o życiu (Nie)Umarłych. Na szczęście nasza inteligentna bohaterka zawrze z nim umowę i dzięki temu nie zapomni niczego. Czy to dobra decyzja?

Jak już pisałam, najgorszy w tej powieści był sposób ukazania uczucia pomiędzy Dariną a Phoenixem. W całej książce aż roi się od ich dennych, naiwnych wyznań, gestów i słów. Czasami, aż mnie skręcało, no bo jak można znieść takie słodkości:
Za kogo mnie uważasz? - zaprotestował z oczami błyszczącymi gniewem. - Sądzisz, że wyprę się ciebie, Darina? Spójrz na mnie. To ja, Phoenix. Czy nie byłem zawsze wobec ciebie szczery? Patrz na mnie i czytaj w moim sercu!

Można znaleźć jeszcze wiele takich cytatów, jednak sam pomysł na (Nie)Umarłych był niczego sobie, choć nie był zbyt oryginalny, bo przecież ludzie wracający z zaświatów, by coś dokończyć, już występowali w literaturze. Jednak autorka ładnie ubrała swój zamysł w słowa. W momentach, gdy Darina była sama, bez Phoenixa i nie myślała o nim (co rzadko się zdarzało) robiło się naprawdę ciekawie.
Rozwiązywanie zagadki Jonasa, jednego ze zmarłych nastolatków, zostało dobrze poprowadzone i to ratuje tę powieść w moich oczach.

(Nie)Umarli” dla mnie nie są „dnem” i wcale nie męczyłam się podczas czytania. Szło mi łatwo i lekko. Jednak polecam ją tylko i wyłącznie tym, którzy uwielbiają wszystkie paranormalne historie i nie oczekują od nich wiele. Jeśli będę miała okazję, to sięgnę po drugą część, by zobaczyć, co tam jeszcze wymyśli autorka...

Ocena: 5/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Egmont, za co serdecznie dziękuję.





Oto okładka i opis drugiej części pod tytułem „(Nie)Umarli księga 2 – Arizona”:


Minął już prawie rok, odkąd Arizona utonęła w jeziorze Hartmann. Oficjalnie przyjęta wersja samobójstwa wciąż budzi zbyt wiele wątpliwości. Z jakiego powodu Arizona, silna, pewna siebie dziewczyna, świetna pływaczka, miałaby w ten sposób pozbawić się życia? Darina musi pomóc Arizonie, tak jak pomogła Jonasowi. Niewidzialne skrzydła już zaczynają trzepotać - (Nie)Umarłym grozi niebezpieczeństwo, czas ucieka... Nie bierz tej książki do ręki - nie będziesz w stanie jej odłożyć.

czwartek, 14 lipca 2011

"Numery. Chaos" - Rachel Ward


Numery wprowadzą w Twoje życie chaos.”

Z wielkim zapałem sięgnęłam po „Numery. Chaos” Rachel Ward, spodziewając się czegoś równie wspaniałego, co otrzymałam podczas lektury pierwszej ich części - „Numery. Czas uciekać”. Jednak nie miałam zielonego pojęcia, co mogę zastać w środku, poprzedni tom wydawał się zakończony, nie było nic do dodania. Oczywiście myliłam się i ponownie Rachel Ward wprowadza czytelnika w świat numerów, który z każdą kartką pochłaniał mnie coraz bardziej, o ile to w ogóle możliwe.

Akcja dzieje się w przyszłości w roku 2026. Wiele się zmieniło, jednak ludzie wcale. Mamy nowe odtwarzacze MP5, każdy przy narodzinach zostaje oznakowany poprzez wstrzyknięcie chipa, który nie pozwoli nikomu skryć się przed światem. Czy to zmiany na lepsze?

Tym razem mamy dwie narracje Adama i Sary. Chłopak to syn Jem i Pająka, bohaterów pierwszego tomu serii. Tak, jak jego mama widzi numery, a także czuje, jak ludzie zginą i wie, że nie może nikomu o tym powiedzieć, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Wkraczamy w jego świat w momencie, gdy Weston, miastu w którym znajduje się dom Adama, grozi zatopienie. Wraz ze swoją babcią przeprowadza się do Londynu, mimo że bardzo tego nie chce. W tym wielkim mieście Adam w oczach większości ludzi widzi taką samą datę, znak, że coś się zbliża, że coś strasznego wkrótce się wydarzy.
Sara pochodzi z bogatej rodziny, mieszka w luksusowym domu, z zewnątrz wydaje się, że jej życie to sielanka, marzenie każdego, jednak pozory mylą. Dziewczyna strasznie cierpi z powodu swojego ojca, a przez to ma problemy ze szkołą, często ją zmienia, bo pyskuje, wagaruje, spóźnia się... Na dodatek każdej nocy śni jej się nad wyraz realistyczny koszmar, w którym występuje chłopak z poparzoną twarzą, czy możliwe, by to miała być wizja przyszłości?
Adam i Sara spotykają się pierwszego dnia szkoły. Dziewczyna na jego widok czuje wielkie przerażenie, gdyż wie, że to mężczyzna z jej snów, ten, który ją krzywdzi, zabierając jej coś najważniejszego. Oboje od razu nabawiają się kłopotów, Adam dorabia się nawet wroga. Najgorsze jest to, że chłopak widzi coraz więcej ludzi z tą samą datą: 112027. Co wtedy się wydarzy? Czy numery można zmienić? Adam pragnie powstrzymać zbliżającą się „apokalipsę” zanim będzie za późno, niestety państwo nie ułatwia mu tego. Chłopak czuje, że Sara może coś wiedzieć i mu pomóc, a do tego dochodzi pewne uczucie... Jednak jak obejść jej przerażenie? Czasu coraz mniej, wyścig właśnie się zaczął.

Autorka po raz kolejny zaimponowała mi swoją pomysłowością, przyszłość, którą wymyśliła, bardzo złożone problemy bohaterów, rozwój akcji, to wszystko składa się na bardzo dobrą powieść, której nie sposób czytać bez wypieków na twarzy. Samo zakończenie było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, wydawało mi się oczywiste, jak to się wszystko potoczy, a tu takie nieoczekiwane buuum! Nie ma to jak niespodzianki podczas lektury.

Numery. Chaos” utrzymały poziom poprzedniej części, niestety mniej mogłam utożsamiać się z bohaterami i za to maleńki minus w ostatecznej ocenie. Mam nadzieję, że ci, którzy przeczytali tom pierwszy i wahają się przed przeczytaniem drugiego, po mojej recenzji zmienią zdanie. A tych, nie mających jeszcze styczności z tą serią, zachęcam do sięgnięcia po „Numery. Czas uciekać”. Naprawdę warto!

Ocena: 9/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Wilga, za co serdecznie dziękuję.

wtorek, 12 lipca 2011

Gra o Juliana - Adele Griffin

Nie wszystkie gry są odpowiednie dla każdego.”

Czy w naszym świecie jest ktoś, kto nie słyszał o Facebooku? Trudno taką osobę znaleźć. Niektórzy całe godziny spędzają w świecie tego portalu pełnego znajomych, czytają wszystkie newsy, czatują. Jednak facebook może doprowadzić do okropnych zdarzeń, udowodniła mi to Adele Griffin w „Grze o Juliana”.

Zaczęło się niewinnie. Raye wraz swoją najlepszą przyjaciółką, Natalią, założyła fikcyjne konto na facebooku, wymyśliły dziewczynę, Elizabeth, całą jej osobowość, upodobania, wybrały odpowiednio ładne zdjęcie i oczywiście zaprosiły do jej znajomych najprzystojniejszych chłopaków, do których w prawdziwym życiu nie odważyłyby się nawet zagadać. I gotowe, to takie proste, a jaka z tego zabawa! Raye nie jest w szkole popularna, jej marzenie to należeć do „Grupy”, zbioru najpopularniejszych dziewczyn. Jak bardzo musi być zdziwiona, gdy Ella, członkini tej elity wprasza się do bohaterki i prosi o pomoc w nauce, w pewnym momencie obie mają dość i siadają do komputera, Ella opowiada o swojej nienawiści do dziewczyny Juliana Kilgarrego, bezapelacyjnie najprzystojniejszego chłopaka, który zostawił dla niej Ellę. To sprawia, że Raye pokazuje nowej koleżance fikcyjne konto na facebooku, od teraz zaczyna się gra, w której internetowa znajomość odgrywa kluczową rolę. Czy nasza bohaterka ją wygra i stanie się popularna, znajdzie nowych przyjaciół i zdobędzie chłopaka?

Fabuła jest ciekawa, dobrze się ją czyta, w żadnym wypadku nie wiało nudą, wręcz przeciwnie, ja się wciągnęłam i ani się obejrzałam a byłam na ostatniej stronie. Książka pozostawia jednak trochę do życzenia, według mnie bohaterowie nie zostali dopracowani, zabrakło szczegółów w ich osobowości, ale znalazł się wśród nich ktoś, kogo polubiłam: Henry Henry. W powieści było kilka dziwnych momentów, w których został zgubiony wątek, a ja sama nie bardzo wiedziałam, o co chodzi. I wcale nie wydaje mi się, żeby wynikało to z mojej głupoty, może to wina tłumacza? :). Czegoś mi zabrakło, nie chodzi mi o niedosyt, który jest w gruncie rzeczy przyjemny, ale o coś istotnego, książka jest króciutka i moim skromnym zdaniem Adele Griffin mogła rozbudować zakończenie.

To idealna powieść dla każdej nastolatki uwielbiającej facebooka, problemy i dylematy bohaterki nie są nam obce, co czyni je jak najbardziej realnymi. Jednak nie oczekujcie wiele, to kolejna lekka i przyjemna powieść na raz. Ja raczej do niej nie wrócę, co wcale nie znaczy, że nie bawiłam się dobrze!

Ocena: 7/10

Książkę otrzymałam od Księgarni Matras, za co bardzo dziękuję. 

 

poniedziałek, 11 lipca 2011

Numery. Czas uciekać - Rachel Ward


Numery jeszcze nigdy nie były tak pociągające”

Każdy z nas umie rozpoznawać cyfry, został tego nauczony, bo bez tej znajomości nie da się żyć. Wydaje nam się, że znamy je bardzo dobrze, potrafimy odczytać godzinę, datę, wartość rzeczy. Rachel Ward autorka „Numerów” wymyśliła, że pewna dziewczyna patrząc w czyjeś oczy, widzi cyfry, układające się w datę śmierci danej osoby. Strzeżcie się! Numery wyznaczą Wasz koniec!

Jem od dziecka widzi w oczach ludzi cyfry, zaczyna rozumieć ich znaczenie, dopiero w wieku siedmiu lat, gdy umiera jej mama. Te liczby oznaczają datę śmierci. To dar czy przekleństwo? Bohaterka to skryta nastolatka, lubiąca samotność. Co chwilę zmienia miejsca zamieszkania, przeprowadza się od jednej rodziny zastępczej do drugiej, nigdzie nie zagrzewa długo miejsca, a to dlatego, że stwarza problemy: pali, używa wulgarnych słów, opuszcza szkołę, robi po prostu to, na co ma ochotę. Nienawidzi, gdy ktoś mówi do niej coś miłego, nie wspominając o ciepłych gestach. A to dlatego, że musi ukrywać swój sekret. Pewnego dnia, gdy Jem wagaruje i stara się omijać wszystkich ludzi, Pająk, chłopak w jej wieku, próbuje z nią nawiązać znajomość. Oczywiście dziewczynie wcale się to nie podoba, jednak on nie daje się łatwo zbyć. Dzięki jego wytrwałości między nimi zaczyna rodzić się przyjaźń. Gdy razem udają się pod London Eye, Jem widzi w oczach wszystkich tam obecnych ludzi tą samą datą, właśnie dzisiejszy dzień. Coś tu jest nie tak, na pewno nie powinno ich tu być. Kilka minut przed wybuchem bohaterowie uciekają z tego miejsca. Zarejestrowały ich kamery. London Eye wybucha, a chwilę wcześniej ucieka dwójka nastolatków. Czy to nie podejrzane? Czy to oni są sprawcami tej katastrofy? Jem i Pająk opuszczają Londyn i wyruszają w szaleńczą podróż, uciekają przed prawem, policjantami, przed wszystkim, co może ich skrzywdzić. Są zdani tylko na siebie, a przeciwko sobie mają wielki świat. Jak potoczy się ich los? Czy unikną celi więziennej? Jakie przygody ich czekają?

Jestem pewna, że autorka poświęciła wiele czasu na wykreowanie swoich bohaterów, którzy wzbudzają w odbiorcy wiele emocji, nie tylko pozytywnych. Każdy z nich ma własne atuty, wady, przyzwyczajenia i niepowtarzalny wygląd. Jem, dziewczyna z charakterem, walcząca o swoje pragnienia, zmagająca się z życiem i swoim upiornym darem. Jak ciężko musi żyć osobie znającej datę śmierci wszystkich ludzi poza sobą samą? Pająk to ruchliwy nastolatek, nie potrafiący usiedzieć w jednym miejscu, chłopak o dobrym sercu. Bohaterowie mają styczność z wieloma ludźmi, niektórzy z nich pragną im pomóc, mają dobre zamiary, a inni wręcz przeciwnie.

Jem widzi w oczach ludzi datę śmierci. Oryginalny pomysł, trzeba przyznać. Jednak czy jest to czymś dobrym? Nie chciałabym wiedzieć, kiedy śmierć sięgnie po moich najbliższych, to straszne żyć z takim brzemieniem. Czy piętnastolatka udźwignie tak wielki ciężar i da radę żyć pełną parą, a nie w ukryciu? Czy może numery ją zniszczą, połkną, przegryzą i wyplują, ale już nie w jednym kawałku?

Ta powieść nie zawsze była łatwa w odbiorze, nieraz zakręciła mi się w oku łezka. Z całych sił pragnęłam pomóc jakoś bohaterom, znacie to uczucie, prawda? Ale nie było to możliwe. Musiałam biernie stać z boku i patrzeć dokąd pędzi akcja. Podczas lektury odczuwałam wiele silnych emocji. Żeby książka była dobra, musi pozostać na dłuższy czas w pamięci odbiorcy, a ta na pewno nie szybko wyfrunie z mojej głowy.

Zachęcam Was bardzo mocno do sięgnięcia po ten, tak dobrze napisany thriller. Ta zupełnie nowa tematyka wciągnie każdego, nie zwlekajcie, pora przeczytać powieść Rachel Ward.

Ocena: 9,5/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Wilga, za co jestem bardzo wdzięczna.


Druga część nosi tytuł: „Numery. Chaos” i wkrótce ukaże się jej recenzja.

czwartek, 7 lipca 2011

Monster High - Lisi Harrison


Czy rzeczywiście potwory muszą budzić lęk?”

Wyobraźcie sobie, że potwory żyją wśród nas, że udają normalnych ludzi, chodzą z nami do szkoły, przyjaźnimy się z nimi, a przecież tak bardzo się od siebie różnimy. Na tajemniczych zgromadzeniach, we własnym gronie ukazują się w swojej prawdziwej postaci. Co byście zrobili, gdyby wampiry, wilkołaki, syreny itd. itp. istniały naprawdę i mieszkały wśród Was? Cieszyłoby Was to? Czy może wywoływałoby Wasze przerażenie?

Melody Carver mieszkała w Beverly Hills, miała okropny nos, nieprzyjemną astmę i zero przyjaciół. Jej tata, chirurg plastyczny, nie mógł tego znieść, więc przeprowadził operację twarzy córki Jakiś czas później rodzina Carverów zdecydowała się na wyjazd do Salem w Oregonie, by Melody mogła zaznać świeżego zdrowego powietrza i móc normalnie oddychać. Teraz dziewczyna może zacząć nowe życie. Spotyka Jacksona, dziwaka, który mieszka w sąsiedztwie. Chłopak zauroczył bohaterkę. Niestety na początku szkoły dziewczyna szybko zyskała wrogów, nic nie idzie po jej myśli. A nowe życie wcale nie jest tak wspaniałe.

Frankie Stein została stworzona przez własnych rodziców, żyje od piętnastu dni, ma zieloną skórę i jest na prąd. Jednak to normalna dziewczyna, która lubi słuchać Lady Gagi, ładnie wyglądać i wzdychać do chłopaków. Gdy idzie do szkoły, musi udawać normalskę, co nie przychodzi jej łatwo. Jej serce zdobył Brett, chłopak z chorobliwie zazdrosną dziewczyną. Czy Frankie sobie poradzi z ukrywaniem swojej tajemnicy?

Merston High to normalna szkoła, na pozór pełna zwykłych uczniów. Jednak niektórzy ukrywają wielki sekret na temat swojej prawdziwej natury, który przez Frankie może zostać wydany. Jak zareaguje społeczeństwo w Salem na obecność w nim potworów? Czy spełnią się marzenia Frankie i Melody o tolerancji i akceptacji? Czy ludzie są gotowi wyłączyć swoje uprzedzenia? Na pewno będzie trudno.

Autorką „Monster High” jest Lisi Harrison, znana z takich dzieł jak „Elita” czy „Alfy”, kiedyś pracowała dla MTV, tworząc programy, teraz mieszka w Laguna Beach i oddaje się pisaniu przygód Melody i Frankie. Pierwsza część okazała się wielkim sukcesem, ciekawe czy autorce uda się utrzymać poziom!

Powieść ta została napisana z humorem i dużą pomysłowością, łatwo się przy niej odprężyć i zapomnieć o całym świecie. To idealne dzieło dla pragnących dobrej zabawy, ale niczego więcej. Potwory z Monster High „rozerwą” każdego, a ich wpadki zaowocują wieloma wybuchami śmiechu. Przyjemnie czytało mi się tę książkę, to dobra lektura na plażę, jednak nie zostanie ona w mojej pamięci na długi czas, lekko się rozczarowałam, bo spodziewałam się dużo więcej po obejrzeniu fantastycznego trailera, a oto on: 


Ocena: 8/10

Druga część z cyklu „Monster High” nosi tytuł „Upiór z sąsiedztwa” i pojawi się po wakacjach, jesienią 2011 roku. Co jeszcze czeka nasze bohaterki? Przekonamy się już wkrótce. A to ona:
 Drugie spotkanie z uczniami niezwykłej szkoły Merston High, w której nikt niczego nie może być pewny. Nawet Cleo (Cleopatra de Nile), która dotąd niepodzielnie królowała na szkolnych korytarzach, mając poddanych zarówno wśród RAD-owców, czyli członków Ruchu Atrakcyjnie Dziwnych, jak i nudnej reszty, czyli normaliów – czuje się zagrożona. Od niedawna to dwie inne dziewczyny – Frankie Stein i Melody Carver – są na ustach wszystkich. Wspólnie
z Brettem kręcą film, który ma przekonać normalsów, że potwory nie są takie straszne, jak je malują. Czy córka faraona Cleo odzyska władzę w szkole? Czy film wypromuje dziwność na hit sezonu? A może zaczniesz się zastanawiać, czy ten chłopak z sąsiedztwa nie jest czasem upiorem…?

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję.


wtorek, 5 lipca 2011

Diament z Drury Lane - Julia Golding

Czy chcesz odgadnąć, czym jest prawdziwy skarb?”

Diament z Drury Lane” to powieść napisana przez Julię Golding, nieznaną mi dotąd autorkę. Na książkę natknęłam się przypadkiem, ale jej opis zaciekawił mnie, więc postanowiłam czym prędzej ją przeczytać. Wyruszyłam w podróż pełną zagadek, łobuziaków i zbiegów okoliczności. Czy razem z bohaterką udało mi się wrócić z niej cało?

Akcja powieści rozgrywa się w Londynie w XVIII wieku. Autorka idealnie sportretowała tamte czasy. Świat przez nią przedstawiony jest brutalny, pełen przemocy, ale prawdziwy. Książka ta ma coś z historii Agathy Christie, to też kryminał i to w takim stylu utrzymany, jakiego nie znałam. Rolę detektywa odgrywa mała dziewczynka, która przez cały czas przebywa wśród szemranego towarzystwa.

Narrację prowadzi Katarzyna „Kicia” Królewska, opowiada nam swoją jakże niesamowitą historię. Dziewczynka nie ma rodziców, mieszka w teatrze Drury Lane, gdyż przygarnął ją jego właściciel, tam wychowują ją aktorzy, sufler, dramatopisarz i wielu innych ludzi teatru. Pewnego dnia, gdy akurat wystawiane przedstawienie okazuje się klapą, Kicia podsłuchuje rozmowę swojego dobroczyńcy o diamencie, który pragnie ukryć w teatrze. A to zagadka. Skąd on wziął tak cenną rzecz, jaką jest kamień szlachetny? - pyta siebie bohaterka. Dziewczyna czuje, że od momentu podsłuchania rozmowy rzeczywistość wokół niej się zmienia, już nie jest tak bezpieczna, jak kiedyś i nie wie, kto stoi po jej stronie. Następnego dnia poznaje nad wyraz uprzejmego dżentelmena Jonatana Smitha, nowego suflera, a także Pedra, chłopaka o czarnej skórze, członka orkiestry, który niespodziewanie ratuje życie Kici. Na dodatek zadarła z Billym, przywódcą gangu, który ma ochotę, ją nieźle pokiereszować i nie spocznie, póki się nie zemści za zniewagi Kici. Katarzyna zaprzyjaźnia się także z paniczem Franciszkiem i panienką Elżbietą, są to dzieci wpływowego księcia. Co może jeszcze przydarzyć się tej niezwykłej dziewczynce? Czy diament jest bezpieczny w teatrze?

Kicia to jedna z najlepszych bohaterek książkowych, z jakimi miałam do czynienia. Uwielbiam ją za jej poczucie humoru, brak zahamowań, odwagę i dobroć, dla przyjaciół zrobi wszystko, nawet zaryzykuje własną wolność. Dziewczyna wprowadza nas w tajniki swojego życia, w którym musi walczyć o przetrwanie, na szczęście to sprytna osóbka, umiejąca zadbać o swoją skórę. Jednak nawet ona nie potrafi ustrzec się przed gniewem niebezpiecznego i bezlitosnego szefa gangu, ale posiada przyjaciół gotowych jej nieść pomoc. Kicia to także szalenie inteligentna osoba, która z łatwością łączy ze sobą nadspodziewanie szybko fakty. Bardzo, bardzo ją polubiłam, jak też ludzi ją otaczających, a nie ma to jak sympatyczni bohaterowie w książce.

Autorka posługuje się niesamowitym stylem, jest on wyjątkowo lekki, ale też w niezwykle sugestywny sposób oddający chwile grozy, których w utworze nie brakuje. Jednak znajdziemy także podczas lektury dużo powodów do śmiechu. Bardzo dobrze bawiłam się chodząc razem z Kicią po niebezpiecznym Londynie, bo właśnie tak się czułam, jakbym była przyjaciółką bohaterki, która wszędzie jej towarzyszy, pomaga ukoić smutki i wywołuje uśmiech na jej twarzy. A bycie kimś bliskim dla Katarzyny Królewskiej jest ogromnym zaszczytem!

Polecam książkę„Diament z Drury Lane” każdemu i dziecko się w niej zakocha i dorosły miło przy niej spędzi czas. To powieść, która adresowana jest do szerokiego grona odbiorców, także do Ciebie.

Ocena: 8,5/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Egmont, za co jestem niezmiernie wdzięczna. 

 

niedziela, 3 lipca 2011

Blondynka - Joyce Carol Oates

Prawda była taka, że nigdy nie spojrzałeś już na nikogo więcej, jeśli mogłeś patrzeć na Monroe.”

Dużo osób od dzieciństwa marzy o sławie, dlatego większość na pytanie, kim chce być w przyszłości, odpowie, że aktorem, piosenkarzem, sportowcem. Chyba nikt nie powie, iż pragnie pracy sprzątacza, robotnika. Jednak kariera, a ostatecznie wielka sława Marilyn Monroe wpędziły ją do grobu. Czy nie byłoby dla niej lepiej, gdyby robiła coś zwyczajnego? To pytanie zadałam sobie po skończeniu „Blondynki” Joyce Carol Oates i wcale nie jestem pewna odpowiedzi.

Norma Jeane mieszka z babcią, gdyż jej matka, Gladys nie była w stanie podjąć się opieki nad nią. Jednak w szóste urodziny zabiera swoją córkę do siebie na wspólne świętowanie, to wtedy pokazuje jej zdjęcie ojca, który zawsze był wielką niewiadomą dla dziewczynki. Od tamtych urodzin mieszkają razem, niestety pewnego dnia coś się dzieje z Gladys, trafia do szpitala, a Norma do domu dziecka. Tam próbuje przetrwać, nie dać się zgnieść. Przychylna jej dyrektorka po jakimś czasie znajduje dla niej tymczasową rodzinę, która przez jakiś czas będzie kochać dziewczynę. I takie właśnie jest życie Normy, pełne zmian, które czasem wynikają z jej decyzji, a czasem nie. Po pierwszym małżeństwie staje się Marilyn Monroe, aktorką, o której każdy z nas słyszał. Jej przyjaciółka z sierocińca powiedziała: „Zawsze cię rozumiałam, Normo Jeane. Nigdy o tobie nie zapomniałam. Wiedziałam, że stałaś się Marilyn za nas wszystkie.”

Kim była naprawdę Monroe, co przeżyła? Czy odnalazła swoje szczęście, będąc sławną? Tego Wam nie powiem, przeczytajcie sami.

Od pierwszej strony wiedziałam, że Joyce Carol Oates ma wielki talent pisarski, zgrabnie i poetycko używa słów. Jej styl od razu przypadł mi do gustu i umilał czytanie tak ciężkiej (i dosłownie i w przenośni) książki, jaką jest „Blondynka”. Historia Marilyn Monroe, dziewczyny o wielu twarzach i wcieleniach jest tragiczna, niezwykła. Sama nie wiem, co mam myśleć po skończeniu tej powieści, na pewno jestem przytłoczona i pełna współczucia dla tej seksbomby XX wieku.

Wcześniej nie interesowałam się jakoś szczególnie życiem Marilyn Monroe, więc cieszę się, że przeczytałam „Blondynkę” i dowiedziałam co nieco o niej. Jednak lektura tej powieści nie zawsze była przyjemna, czasem czułam znużenie i miałam dość, na pewno nie jest to idealna, lekka powieść na wakacje. Czy żałuję, że ją przeczytałam? Nie, za wiele ładnych cytatów w niej było :). Na przykład:

Geniusz aktora! Zaczerpnąć energii z niewypowiedzianej głębi duszy. Nie możemy cię pojąć. Nic dziwnego, że się ciebie boimy. Stoimy na odległym brzegu i z podziwem wyciągamy ku tobie ramiona.”
Tej nocy Marilyn była niesamowita, to fantastyczna artystka, nikt inny nie miałby dość odwagi, aby stanąć przed gromadą piętnastu tysięcy ludzi, wiedząc, że nie ma talentu.” (Marilyn zaśpiewała wtedy przed nimi „Happy birthday”.)

Czy polecam tę lekturę? Trudno powiedzieć, mimo trudnych momentów, mnie się nawet podobała, ale nie była to łatwa przygoda czytelnicza, wręcz przeciwnie. Na pewno powieść zainteresuje fanów Marilyn, ale także osoby szukające kawałka dobrej literatury, bo to dzieło na pewno do takich należy.

Mam problem z ocenieniem tej książki, gdyż podczas czytania, nie bawiłam się dobrze, było mi po prostu smutno. To poważna książka, inna od tych, po które zwykle sięgam. Dam jej 7.5/10

Nie ma wątpliwości, Monroe była jedyna w swoim rodzaju.”

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis, za co serdecznie dziękuję.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...