„Nie wszystkie gry są odpowiednie dla każdego.”
Czy w naszym świecie jest ktoś, kto nie słyszał o Facebooku? Trudno taką osobę znaleźć. Niektórzy całe godziny spędzają w świecie tego portalu pełnego znajomych, czytają wszystkie newsy, czatują. Jednak facebook może doprowadzić do okropnych zdarzeń, udowodniła mi to Adele Griffin w „Grze o Juliana”.
Zaczęło się niewinnie. Raye wraz swoją najlepszą przyjaciółką, Natalią, założyła fikcyjne konto na facebooku, wymyśliły dziewczynę, Elizabeth, całą jej osobowość, upodobania, wybrały odpowiednio ładne zdjęcie i oczywiście zaprosiły do jej znajomych najprzystojniejszych chłopaków, do których w prawdziwym życiu nie odważyłyby się nawet zagadać. I gotowe, to takie proste, a jaka z tego zabawa! Raye nie jest w szkole popularna, jej marzenie to należeć do „Grupy”, zbioru najpopularniejszych dziewczyn. Jak bardzo musi być zdziwiona, gdy Ella, członkini tej elity wprasza się do bohaterki i prosi o pomoc w nauce, w pewnym momencie obie mają dość i siadają do komputera, Ella opowiada o swojej nienawiści do dziewczyny Juliana Kilgarrego, bezapelacyjnie najprzystojniejszego chłopaka, który zostawił dla niej Ellę. To sprawia, że Raye pokazuje nowej koleżance fikcyjne konto na facebooku, od teraz zaczyna się gra, w której internetowa znajomość odgrywa kluczową rolę. Czy nasza bohaterka ją wygra i stanie się popularna, znajdzie nowych przyjaciół i zdobędzie chłopaka?
Fabuła jest ciekawa, dobrze się ją czyta, w żadnym wypadku nie wiało nudą, wręcz przeciwnie, ja się wciągnęłam i ani się obejrzałam a byłam na ostatniej stronie. Książka pozostawia jednak trochę do życzenia, według mnie bohaterowie nie zostali dopracowani, zabrakło szczegółów w ich osobowości, ale znalazł się wśród nich ktoś, kogo polubiłam: Henry Henry. W powieści było kilka dziwnych momentów, w których został zgubiony wątek, a ja sama nie bardzo wiedziałam, o co chodzi. I wcale nie wydaje mi się, żeby wynikało to z mojej głupoty, może to wina tłumacza? :). Czegoś mi zabrakło, nie chodzi mi o niedosyt, który jest w gruncie rzeczy przyjemny, ale o coś istotnego, książka jest króciutka i moim skromnym zdaniem Adele Griffin mogła rozbudować zakończenie.
To idealna powieść dla każdej nastolatki uwielbiającej facebooka, problemy i dylematy bohaterki nie są nam obce, co czyni je jak najbardziej realnymi. Jednak nie oczekujcie wiele, to kolejna lekka i przyjemna powieść na raz. Ja raczej do niej nie wrócę, co wcale nie znaczy, że nie bawiłam się dobrze!
Ocena: 7/10
Książkę otrzymałam od Księgarni Matras, za co bardzo dziękuję.
Jak się nadarzy okazja to sięgnę, bo lubi takie lekkie książeczki a dawno takiej nie czytałam :D Jednak cena 30 zł za 200 str to lekka przesada ;) Mogę za tyle kupić sobie 500-stronową "Ugryzioną" K. Armstrong :D
OdpowiedzUsuńNiby mam facebooka, ale żeby jakoś specjalnie lubić czytanie o zwykłym życiu to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCiekawy temat. Ja akurat nie czuję się szczególnie od facebooka uzależniona, tym niemniej portale internetowe rzeczywiście mają coraz większy wpływ na nasze życie... Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńHm, nie lubię facebooka, ale i tak bardzo jestem ciekawa tej książki :D Na pewno przeczytam, chociaż nie wiem czy kupię ;P
OdpowiedzUsuńJakoś zbytnio nie przepadam za typowymi 'młodzieżówkami', chociaż może kiedyś...
OdpowiedzUsuńAle recenzja mi się podoba ;P
Matt: dla nastolatków też może być :)
OdpowiedzUsuńFabułę można czytać w sensie przenośnym :D
Cieszę się, że przeczytałeś całą recenzję.
Czasem godzinami potrafię siedzieć na fb, ale nie jestem uzależniona! Tematyka mi odpowiada, więc dopisuje do lisy.;)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że się skuszę ;) Zwłaszcza, że temat fikcyjnych kont nie jest mi nieznany. Ostatnio też czytałam podobną powieść i wbrew temu, że zwykle nie czytam książek o takiej tematyce, była bardzo ciekawa, więc kto wie... ;)
OdpowiedzUsuń