Sample text
"Książka jest niczym ogród, który można włożyć do kieszeni"
"Książka stanowi cudowny przedmiot, dzięki któremu świat poczęty w umyśle pisarza przenika do umysłu czytelnika...Każda książka żyje tyle razy, ile razy została przeczytana."
"Książka - to mistrz, co darmo nauki udziela, kto ją lubi - doradcę ma i przyjaciela, który z nim smutki dzieli, pomaga radości, chwilę nudów odpędza, osładza cierpkości."
"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem."
"Książka stanowi cudowny przedmiot, dzięki któremu świat poczęty w umyśle pisarza przenika do umysłu czytelnika...Każda książka żyje tyle razy, ile razy została przeczytana."
"Książka - to mistrz, co darmo nauki udziela, kto ją lubi - doradcę ma i przyjaciela, który z nim smutki dzieli, pomaga radości, chwilę nudów odpędza, osładza cierpkości."
"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem."
wtorek, 31 stycznia 2012
"Wampy, Wampiry..." - Lucienne Diver
Nowe pokolenie wampirów...
Wampiry, od czasów Stephenie Meyer stały się ponownie niezwykle popularnym tematem. Mamy różnych krwiopijców: idealnego Edwarda („Zmierzch”), przechodzącą przemianę odważną Zoey („Dom nocy”), walczącego ze swoim przeznaczeniem Stefano („Pamiętniki wampirów”), obojętnego na swój los Simona („Dary anioła”). Byłam ciekawa, jaką wersję wampira wymyśliła Lucienne Diver, dlatego sięgnęłam po „Wampy, wampiry...”. Niestety, jej kreacja tych istot nie bardzo przypadła mi do gustu.
Wyobraźcie sobie pobudkę nocą w przerażającym grobie, pierwsza Wasza myśl: czy są tam robaki – nie brzmi to przyjemnie i zachęcająco, prawda? Właśnie w takim momencie poznajemy Ginę, bohaterkę książki „Wampy, Wampiry...”, kiedy dokonuje się w niej zmiana w wampira. Gdy wreszcie udaje jej się wydostać z grobu, natyka się na Bobby'ego – chłopaka, który ją przemienił. Przez jakiś czas wspólnie cieszą się wolnością, nieśmiertelnością i tym wszystkim, co wiąże się z byciem nieumarłym. Ale jak zwykle szczęście nie trwa długo. Zostają schwytani przez Mellisande, wampirzycę o wielkich ambicjach, która powoli przeobraża całą szkolę Giny w swoją wampirzą armię. Gina ze swoimi skłonnościami do ratowania świata próbuje zapobiec katastrofie, ale co może zrobić jedna dziewczyna-wampir przeciw tak wielkiej potędze? Bardzo dużo...
Kojarzycie taką czeską bajkę o dwóch sąsiadach, którzy robią tak głupie rzeczy, że aż śmieszne i w ten sposób uczą dzieci, czego nie należy robić? To właśnie tak czułam się podczas czytania „Wampów, Wampirów...”, jakbym znowu była małym dzieckiem oglądającym tę głupiutką kreskówkę. Zachowanie głównej bohaterki było na tym samym poziomie, co właśnie postaci „Sąsiadów”.
Tak naprawdę głównymi bohaterami tej powieści są ciuchy, makijaż, fryzury, ogólnie dobry wygląd, na każdej stronie „Wampów, Wampirów...” jest wzmianka, jak ktoś wygląda. Gina cały czas myśli o tym, czy dobrze się prezentuje. Mnie to bardzo irytowało, ale może ktoś inny uzna to za zaletę tego utworu. Ja, czytając, nauczyłam się, że nigdy nie powinnam zrobić sobie fryzury „na pazia”, bo to porażka wszech czasów...
Komu polecam tę powieść? Na pewno osobom, które kochają wampiry w każdej postaci i nigdy nie mają ich dość. Ale także zmęczonym dziewczynom, które po powrocie do domu, są tak wyczerpane, że nie mają siły na żadną ambitną lekturę. Ta książka to idealny sposób na odstresowanie się, pozwoli każdemu się zresetować. Taka króciutka, idealna na jeden piątkowy wieczór.
Powieść tę czytałam jednym ciągiem i czasem głupota bohaterki wywoływała mój uśmiech. Jednak jestem pewna, że nie będę powtarzać tej lektury. Dlatego nie polecę Wam tej powieści, ale i nie odradzę. Sami zdecydujcie, czy macie ochotę na odpoczynek przy „Wampach, Wampirach...”.
Ocena: 5.5/10
Za możliwość zrecenzowania tej powieści dziękuję Wydawnictwu Egmont.
Jakiś czas temu usłyszałam piosenkę, którą potrafię słuchać na okrągło. Strasznie kojarzy mi się z Gwen, Gideonem, ogółem z "Trylogią czasu". Jestem ciekawa, czy i Wam się spodoba. Oto ona:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Skoro nie przypadła ci do gustu, to raczej nie ma sensu czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Tę książkę raczej sobie odpuszczę, nie lubię, kiedy wciąż jest mowa o ubraniach, kosmetykach itd. ;)
OdpowiedzUsuńA "I hate myself for loving you" bardzo lubię. :)
Przyznam, że zastanawiałam się na nią jakiś czas temu i na szczęście widzę, że nic nie straciłam. Specjalnie nie będę jej szukać, ale jeśli jakimś cudem do mnie trafi to przeczytam.
OdpowiedzUsuńMiałam wątpliwości czy sięgnąć po tę książkę, lecz teraz ich nie mam, nie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie... Absolutnie nie ciągnię mnie do tej pozycji, a Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie warto.
OdpowiedzUsuńStanowczo nie przeczytam, wampiry (poza tymi wykreowanymi przez A. Rice) są dla mnie ciężkostrawne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jakiś czas temu czytałam i niestety mama takie samo zdanie jak ty :/
OdpowiedzUsuń